Rozdział IV
Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
iła się do niego kontynuując to co przerwała na korytarzu, ssała jego usta i masowała przez materiał spodni sztywnego członka. Przez cały czas jego umysł mówił ''nie'' ale ciało zawsze mówiło tak. Spoglądał na nią z pogardą i zaciskał sztywno usta aż zmusił ją du użycia zębów. Ukąsiła go w dolną wargę i naciągnęła ciało raniąc zbyt mocnym zaciśnięciem szczęki na wrażliwej w tym miejscu skórze. Puściła go na chwilę tylko po to aby oblizać ranne miejsce. Poczuł pieczenie jej słonej śliny więc przeklął głośno złorzecząc na ból ale nie powiedział nic co mogłoby ją obrazić.
- Taki mi się podobasz najlepiej. Zły! - wyszeptała prosto w jego twarz aż poczuł ciepło z jej ust na policzkach. - Przeleć mnie po raz ostatni. Na pożegnanie.
- Nie.
Nie mógł się ruszyć. Stał w miejscu jak idiota i mógł tylko patrzeć na cyrk słów i gestów jaki przed nim odstawiała, a była w tym cholernie dobra.
- Nie? To dlaczego twój kutas mówi inaczej?
Ściskała go do tej pory aż cofnęła się o krok podwinęła w górę obcisłą suknię i bez wstydu opuściła majtki na podłogę. Odwróciła się plecami do faceta i przytuliła pośladki do jego spodni i zaczęła się kołysać. Wypięła się, lekki rozkrok rozchylił jej skrywane przed natrętami sekrety, poczuł wilgoć w powietrzu i osadzającą się na jego spodniach lepką maź.
- Czujesz? Znowu zostawisz mnie niezaspokojoną?
Czuł bardzo dobrze. Słodki zapach drażnił nozdrza odbierając resztki przyzwoitości i dumy. Przełknął głośno ślinę a dla niej było to jak znak do zaatakowania.
Pchnęła go na łóżko, opadł sztywny jak kłoda, wykorzystała jego paraliż i wskoczyła na niego przysiadując tuż nad twarzą.
- Całuj mnie teraz! Mocno!
Zaczął robić to natychmiast po jej rozkazie i bardzo łapczywie, zupełnie jak spragniony podróżnik po długiej podróży przez pustynię, który dotarł do źródła wody. Sonia naciskała na niego całym ciałem i pocierała intensywnie miednicą o jego twarz, zabierając mu w ten sposób powietrze. Dusiła go tak samo jak zrobiłoby to łaknienie w chwili słabości, silniejsze od zdrowego rozsądku. Aby żyć, wyrwał się wreszcie z paraliżu i uchwycił ją agresywnie za uda lekko unosząc w górę, ale tylko po to aby zaczerpnąć na krótko powietrze i na powrót przycisnąć jej krocze do swej twarzy. Zaśmiała się głośno, przerwawszy na chwilę równie głośnę jęknięcia i wykręciła tułów do tyłu aby wyszarpać szybko jego penisa ze spodni. Z satysfakcją wypisaną na twarzy wyrwała się z uścisku Konrada i przesiadła się na jego członka. Nabiła się i nachyliła do przodu aby dotknąć partnera nosem o nos i wyszeptać mu prosto w mokre usta:
- Zrób to!
Chwycił ją za pośladki, kiedy wisiała nad nim jak nocna zjawa, martwa kochanka odwiedzającą swego stęsknionego mężczyznę życia, unosząca się kilka centymetrów nad jego leżącym na łóżku ciałem i spoglądająca mu głęboko w oczy niemo wołając: ''chodź ze mną''. Nie posłuchał jej, bo chciał ją zatrzymać przy sobie, na ziemi, więc ciągnął ją trzymając za biodra w dół, ona uciekała w górę, więc mężczyzna odbił się pośladkami od sprężystego łóżka i wbił się w wiszącą nad nim kobietę mocno i głęboko wywołując falę westchnień, jęków i głośnych przekleństw. Zgrzał się i spocił ale nie miał jeszcze dość, dopiero teraz się obudził i nabrał ochoty, nie zmniejszył tempa ale nagle ona wyprostowała się i wcisnęła jego biodra w materac. Oparła dłonie na jego barkach i sama zaczęła pracować biodrami w swoim rytmie i tylko sobie odpowiadającej głębokości. Szybko szczytowała. Zbyt szybko.
Przerwała bez słowa i uniosła się na kolanach, bez cienia wstydu wytarła się między nogami koszulą partnera i zeszła z łóżka. Wciągnęła majtki i stanęła w drzwiach.
- Wpadnij jutro do redakcji. Cześć!
Został sam, leżąc na