Rozdział IV
u się opanować i stanął prosto.
- Do widzenia. - zignorował Sylwię grzecznie zwracając się do barmana - Dziękuję za drinka.
- Do widzenia panu. Miłej nocy.
Barman przysłuchiwał się całej rozmowie z dystansu i obserwował troskliwie jak Konrad z trudem wstaje z krzesła i w miarę samodzielnie idzie trzymając się linii prostej prowadzącej wzdłuż baru prosto do wyjścia, lekceważąco minął wściekłą przyjaciółkę, trzech muszkieterów i ich natrętne spojrzenia.
Wewnętrzny stres i napięcie wypaliło alkohol jaki burzył się we krwi. Zamiast rauszu pozostało mieszane uczucie spokoju i żalu świadomości spędzenia ostatniej nocy w wygodnym hotelowym łóżku. Winda łaskawie przyjęła Konrada do środka, wszedł do niej powoli, leniwie wcisnął guzik a ręce w kieszenie i luzacko oparł się plecami o lustro, zginając nogę w kolanie i kładąc stopę na ściance za sobą. Zupełnie jakby otrzeźwiał. Winda miała się już zamknąć kiedy nie pozwoliła jej na to kobieca stopa w czerwonym pantoflu na wysokim obcasie, wciśnięta w ostatniej chwili między zamykające się drzwi.
Wpadła do środka i nie mówiąc ani słowa oparła się o ścianę obok mężczyzny.
Winda zdawała się czekać na kolejnego pasażera. Czekała i czekała... Ale nikt się nie pojawił. Tym, razem drzwi zamykały się jakby wolniej. Leniwy mechanizm pociągnął przekładnie i winda zaczęła sennie opuszczać się w dół. Para spojrzała po sobie obojętnie. Mężczyzna szybko przerwał więź i zwrócił wzrok w przeciwnym kierunku. Kobieta dźgała go wzrokiem nadal, nawet kiedy ją zignorował przyglądała mu się badawczo jak stoi, na jego beztroski sposób bycia, obojętność, wolność i niezależność. Winda stanęła i drzwi otworzyły się szybko, jakby martwa i nieczuła rzecz okazała sympatię i chciała umożliwić człowiekowi ucieczkę. Konrad odbił się od ściany jak sprinter i znikł za drzwiami w hotelowym korytarzu. Winda chciała mu pomóc i odciąć kobiecie drogę na zewnątrz ale mechanizm musiał odstąpić człowiekowi, kiedy ponownie damska stopa wysunięta do przodu nie pozwoliła domknąć się drzwiom.
Wyszła za nim na korytarz i podążała kilka kroków za nim jakby była pewna, że zaraz się odwróci i ją przeprosi. Dotarli w milczeniu do celu, Konrad wyciągnął klucz z kieszeni i włożył go do zamka. Nie zdążył nacisnąć klamki a poczuł jak jego prześladowczyni objęła go od tyłu i bezczelnym ruchem chwyciła go w kroczu równocześnie całując go wilgotnymi ustami w kark.
- Co ty do kurwy nędzy sobie wyobrażasz?
Zdanie, które wyrwało mu się z ust ugrzęzło w zmęczeniu alkoholowym, podnieceniu i głęboko ukrytym poczuciu strachu o grożącej samotności.
Zamiast odpowiedzieć, odwróciła go i ukąsiła w usta a jego krocze zaczęła masować jeszcze mocniej, nacisnęła klamkę i pchnęła ciało mężczyzny do przodu nie czując żadnego oporu, ani fizycznego ani psychicznego.
Zatrzymał się dopiero na środku pokoju oświetlonego tylko wpadającą przez okno nocną poświatą miasta. Sylwia domknęła drzwi i w półmroku, przyglądała się swojemu byłemu jakby oceniała jabłko na chwilę przed wbiciem zębów w miąższ.
- Czego chcesz?
Jabłko zapytało obojętnie z nutą złośliwości dla domokrążcy próbującego wcisnąć coś co nie było nikomu do szczęścia nie potrzebne. Zamiast odpowiedzieć słowami, przemówiła jej mowa ciała, zrobiła kilka kroków w jego kierunku jakby była modelką na wybiegu, przekładała stopy elegancko, biodrami kołysała seksownie ale ramię z ciężką bransoletą opuściła lekceważąco w dół kiwając nim przy każdym kroku jakby nabierała rozpędu, oczy uśmiechały się złośliwe więc podejrzliwie przyglądający się jej Konrad myślał, że zaraz będzie miał opuchniętą wargę od uderzenia damską biżuterią w twarz. Dziwne, że zamiast strachu przed fizycznym bólem poczuł rosnące podniecenie, jego bielizna wydała mu się okropnie ciasna.
Niestety lub na szczęście, kobieta przykle