Opowieści z Przeklętej Doliny: Język Plonów - część I
"Opowieści z Przeklętej Doliny" "Język Plonów" Część I-wsza Obudził go odgłos trzaskających drzwi. Przez chwilę miał jeszcze przymknięte oczy i starał się wyrównać oddech. Czekał ale dziwny dźwięk już się nie powtórzył. Aaron wiedział, że ktoś albo wszedł albo wyszedł z domu. Najprawdopodobniej to drugie bo wokół panowała przejmująca cisza. Tylko o parapet odbijały się krople deszczu. Aaron chciałby ponownie zasnąć ale targały nim złe przeczucia i choć usilnie próbował nie udało mu się przekroczyć granicy jawy. Przeżegnał się trzy razy, odetchnął głęboko i powoli. Wstał, siadł na łóżku i spróbował wzrokiem przeniknąć ciemność. Przetarł rękami oczy. Dopiero po chwili dojrzał leżące pod ścianą pokoju szare kapcie. Niemal po omacku podszedł do ściany i je włożył. Podszedł do okna i odsunął kotary. Na zewnątrz było szaro i brzydko. Mimo szczelnie zamkniętego okna Aaron czuł przenikający chłód. Ciarki strachu przeszły mu po plecach. Zdawało mu się, że na ścieżce przed domem widział masywny, poruszający się kształt ni to ludzki ni to zwierzęcy. Aaron pomyślał, że jego rodzice powinni to także zobaczyć. Dziwne mu się wydawało, że nie słyszy chrapania ojca – ostatnio prawie co noc chrapał. Tym bardziej, że sypialnia jego rodziców znajdowała się za ścianą. Zapalił lampkę i wyszedł z pokoju. Zapalił także światło w korytarzu. Drzwi do sypialni były przymknięte. - Tato – powiedział cicho ale wystarczająco głośno, żeby ojciec usłyszał go przez sen. Aaron widział szansę obudzenia go póki jeszcze nie zaczął chrapać. Jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. - Tato, musisz coś zobaczyć. Zbudź się, to ważne. Obezwładniająca cisza przedłużała się jednak niemiłosiernie. Aaron wiedział, że ryzykuje ale postanowił złamać jedną z reguł ustanowionych przez rodziców delikatnie pchnął drzwi. Stanął w progu i zastanawiał się jak ma dalej postąpić. Bał się. Jego rodzice, a ojciec w szczególności byli bardzo rygorystyczni. Jednak w sypialni nadal panowała paraliżująca cisza. Nie słyszał nawet oddechów. Nerwowo wszedł do środka i zaczął zbliżać się do łóżka. W ciemności nabił sobie siniaka rogiem szafki nocnej i coś potłukło się spadając na podłogę. Mimo to nadal żaden z rodziców się nie obudził. Aaron namacał ręką włącznik lampy stojącej na szafce. Gdy tylko światło oblało sypialnię Aaronowi łzy stanęły w oczach. Nie wierzył w to co widział. Płacz targnął całym jego ciałem a z wnętrza wydobył się krzyk, który wstrząsnął posadami domu. Na szafce nocnej przysuniętej do łóżka stała otwarta butelka z jakąś cieczą w środku. Nad łóżkiem natomiast na siedmioramiennym żyrandolu na grubym wisiało ciało jego ojca. Na przekrzywionej głowie widniały ślady cierpienia. Aaron ledwo widzącym przez łzy wzrokiem rozejrzał się dokładniej po pomieszczeniu. Zdawał sobie sprawę z tego, że chociaż ma dopiero dziesięć lat to on stał się teraz głową rodziny i będzie musiał wyjaśnić zaistniałą tragedię. Ale najważniejszą sprawą dla niego była teraz ochroną matki, która teraz miała tylko jego. Tym bardziej, że była w ciąży. Ale w sypialni jej nie było. - Mamo! Wybiegł z pomieszczenia. Pozapalał światła i przeszukał cały dom ale nigdzie nie znalazł matki. Nie wiedział, która jest godzina ale przypuszczał, że nie tak dawno musiała minąć północ. Zdawał sobie sprawę również z tego, że jego sąsiedzi nie będą zachwyceni gdy obudzi ich w środku nocy, ale nie zważał na to. Sprawdził czy wszystkie okna są dobrze zamknięte w domu i zaryglował drzwi wejściowe. Wbiegł do salonu i bez zastanowienia chwycił słuchawkę telefonu. Notes z numerami telefonów leżał na stoliczku przed aparatem telefonicznym. Otworzył go na pierwszej stronie i zaczął wybierać numery na chybił trafił. Był coraz bardziej zrozpaczony i zniechęcony. Nie wiedział ile czasu już dzwonił ale po drugiej stronie nikt nie podnosił słuchawki, jakby cała dolina nagle się wyludniła. „Przeklęte miejsce”, pomyślał. - Słucham – usłyszał zmęczony, gburowaty głos po drugiej stronie.