Rozdział IV
twarzy była mocno spuchnięta i pełna siniaków.
- Ja pierniczę! Zadzwonię po pogotowie. A ty? - Spojrzał na osłupiałego agresora. - Znikaj stąd. Wezmę to na siebie!
- Co? - siedząc na ziemi Konrad nie był pewien tego co usłyszał, wyglądał na takiego co nie wiedział nawet co się przed chwilą stało. - Jak to weźmiesz na siebie? CO weźmiesz na siebie? Przecież to ja mu chciałem zmiażdżyć gębę!
- Ale to moja wina, że się wściekłeś! Nie powinienem ci pokazywać tego nagrania i nie powinienem im podawać alkoholu bo debilom odbiera resztki rozumu.
- Pierdolisz! Przecież to twoja praca i to nie ty odpowiadasz za czyjeś czyny.
- Ale tylko ja jestem tutaj trzeźwy!
- A ja nie? Cały czas dobrze wiedziałem co robię!
- Piłeś i masz alkohol we krwi i to cię usprawiedliwia. Cokolwiek dzieje się w twojej głowie to nie tylko twoja wina.
- Co?! Gówno prawda. Dobrze wiedziałem co robię. Miałem ochotę mu dać po ryju już wcześniej. Nigdzie nie idę, mogę iść siedzieć za pobicie a w sądzie powiem, że nie żałuję i gdybym miał okazję chętnie zrobiłbym to jeszcze raz.
- Nawet tego nie mów głośno! Oni są pijani jak świnie i nie będą nic pamiętać. Wezwę pogotowie i powiem, że zaczęli się kłócić i pobili między sobą.
Na poparcie słów barmana jeden z muszkieterów oparty na stole zachrapał głośno, drugi kiwając się na krześle zabełkotał coś złośliwego. Konrad wstał zacisnął krwawiącą pięść i rozejrzał się z niedowierzaniem po pobojowisku jaki zostawił alkohol zabójczo wpływając na słaby umysł mężczyzn.
- No idź stąd! - barman krzyknął gniewnie.
Konrad zrobił jeden krok w kierunku wyjścia odwrócił się i jeszcze raz rozejrzał pełen wątpliwości w to co mu się karze.
- Idź! Do jasnej cholery! – ciszej ale stanowczo jak starszy brat do młodszego.
- Dziękuję... Za herbatę i resztę.
- Dobra… Cześć.
Kiedy tylko Konrad znikł za drzwiami, barman zadzwonił po pogotowie, pobiegł do pokoju monitoringu i spytał siedzącą w ciemnościach koleżankę.
- Widziałaś to wszystko co się działo? Nagrane?
Dziewczyna pokiwała tylko twierdząco głową, z trudem powstrzymując łzy. Barman widząc jej minę nie czekał na odpowiedź. Odpowiedź była jasna.
- Źle zrobiłem przyprowadzając go tu?
Tym razem wzruszyła ramieniem. Sama nie wiedziała czy to było dobre wyjście, mogła się nie zgodzić ale wcześniej myślała inaczej.
- Rozumiem, że o autograf nie poprosiłaś... To prawda co one mówiły? Jest kiepskim pisarzem?
Spuściła głowę i wyciągnęła spod biurka książkę ze zdjęciem mężczyzny, który dopiero co opuścił jej biuro. Przytuliła książkę do piersi i się rozpłakała.
- Ja pierniczę... Wracam do baru muszę coś wymyśleć jak przyjedzie pogotowie. Obiecuję ci, nigdy więcej nie będę się wtrącać w sprawy klientów. Nie wiadomo co z tego wyjdzie.