Restaurator 9

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Kurcze, zabrał mi zapalniczkę od starego! I komórki nie oddał! Chyba będzie to nie na miejscu jeżeli pójdę poprosić o jej zwrot? – spytał Marcina ale ten zamknął się w sobie, okrywając marynarką jak kocem i kołysząc z przodu do tyłu jak dziecko w sierocińcu. – Taa… Masz rację. Pewnie butelki też mi nie da. Ale wódkę mogę sobie kupić a tamtą zapalniczkę po ojcu… właściwie mogę też kupić sobie nową. Przecież nienawidziłem kutasa!

Odwrócił się do tyłu aby wycofać samochód z podjazdu i przypadkiem spojrzał na tylnie siedzenie, gdzie leżała zapomniana strzelba Dawida. Uśmiechnął się ironicznie. Pomyślał, że chłopakowi została pamiątka, której nie będzie mógł chować do kieszeni i chwalić się komukolwiek. Właściwie nie będzie z niej chyba dumny, zupełnie jak on z tej pieprzonej zapalniczki bo nie będzie przynosić miłych wspomnień. Coraz bardziej Marcin przypominał mu siebie samego, chociaż młody miał lepsze perspektywy. I dobrze. Przyłapał się na tym, że się ucieszył. Co się z nim działo do jasnej cholery? Nieważne. Trzeba stąd zniknąć. No i właśnie. Tamten gliniarz.  Odjechali w samą porę aby oszczędzić sobie przerażającego krzyku jaki doszedł zza drzwi garażu.

 

***

 

Uwięzieni, przez kilkanaście minut musieli słuchać hałasu piłowania drewna dobiegającego z salonu. Dawid wrócił spocony z kilkoma deskami, rzucił je na podłogę i wyszedł ponownie tym razem zabierając z sobą siekierę. Ciosanie drewna dudniło w głowach chłopaków jak bębny zbliżającego się wrogiego wojska pod bramy oblężonego miasta pozbawionego broni, jedzenia i odwagi. Cisza, która nastąpiła po długim okresie wyczerpującej pracy restauratora zapowiadała zbliżającą się burzę. Wrócił wyczerpany i mokry ale pełen satysfakcji. Oparł się o szafę i sięgnął po butelkę.

- Co dla nas planujesz? Co to ma być? – Kieta wykorzystał chwilę ciszy aby zadać pytanie, które każdemu chodziło po głowie ale tylko on miał dość woli aby zapytać, Cygan zwątpił we wszystko, Gruby nie przestawał płakać.

- To? – zatrzymał butelką w połowie drogi do ust, rozłożył ręce jak do błogosławieństwa ołtarza, wskazując cały garaż. – To jest wasz grobowiec. Jeszcze tego nie zrozumieliście? Żaden z was nie wyjdzie stąd tej nocy żywy. Tylko od was zależy jak będziecie umierać. Wasz niedoszły kolega miał rację, w zadawaniu bólu jestem totalnym amatorem ale… Do diabła! Tak bardzo chcę usłyszeć jak będziecie wrzeszczeć z bólu i przerażenia, zrobię co w mojej mocy aby przedłużyć to do nieskończoności!

- Ale… proszę pana! My naprawdę… nie chcieliśmy! To był… wypadek – Gruby odezwał się po raz pierwszy raz od kilku godzin. Jego słowa musiały się przebić przez dławiące go w gardle łzy i zabierającą mu powietrze, wydzielinę cieknącą z niewytartego nosa. – Niech nam pan wybaczy! Błagam!

Dawid odstawił butelkę i podszedł do zalanego łzami skruszonego Grubego. Objął go czule i przytulił do siebie jego łysą głowę, opierając na niej brodę. Trzymał go tak przez moment, aż chłopak miał przez chwilę wrażenie, jakby faktycznie zaraz zostaną przecięte jego więzy i będzie mógł wrócić do domu. Czarny odszedł przecież wolny.

- Wybaczam ci. Wiem, że to nie twoja wina. Przecież nie grzeszysz mądrością. Nie mogłeś jej na pewno pomóc. Za ciebie powinni odpowiadać inni. Chociaż powiem ci, że nawet idiota powinien odróżniać dobro od zła. Przecież z tym się człowiek rodzi a z czasem zaczyna się psuć. Ja, i tak ci wybaczam. Ale moja córka? Chyba powinieneś osobiście poprosić ją o wybaczenie…

Zawrócił do stolika i ścisnął w pięści śrubokręt. Wrócił do Grubego i zadał mu cios prosto w pierś. Gruby przestał płakać i spojrzał z niedowierzaniem na dziurę w piersi z której zaczęła cieknąć krew, spojrzał na Dawida jak stoi nad nim i unosi brwi analizując skutek jaki odniósł cios. Gruby chciał coś powiedzieć, ale Dawid wziął kolejny zamach i zadał serię ciosów nie zważając na celność i jakość. Zadał kilkanaście płytkich ciosów, które zamieniły pierś Grubego w sitko. Na ostatnie uderzenie wziął szeroki zamach i dobrze wycelował. Wbił śrubokręt po samą rękojeść w szyję ofiary. Oczy Grubego nabrały pustego wyrazu, patrzył wprost na Cygana zaciskającego zęby z wściekłości, która nie mogła znaleźć ujścia.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35