Restaurator 9
stracił już nadzieję, nie chciało mu się już nawet odzywać kiedy odzyskał przytomność i był zmuszony patrzeć na tego zdrajcę, który złamał przysięgę złożoną bogu i ojczyźnie. Nie odezwał się do niego ani razu. Tylko raz spojrzał na Pawła z obrzydzeniem a ten to zauważył. Mijały minuty, czas działał na niekorzyść przekupnego policjanta.
- Gdzie on się podziewa do cholery?
Paweł zadał pytanie spoglądając na zewnątrz, ukryty w ciemnym kącie, bojąc się aby nie dojrzał go z ulicy jakiś nocny przechodzień. Odpowiedziało mu rozbawione westchnięcie komisarza po którym nastąpiła cisza. Aspirant spojrzał na skazanego już bez udawanego szacunku, którym kamuflował się zawsze, aż do dzisiejszej nocy.
- Myśl sobie starcze co chcesz! Nawet nie wiesz jakie mnie brały mdłości kiedy musiałem wysłuchiwać tych twoich moralnych porad. Rzygać mi się chciało od tych twoich historyjek jak to sprawiedliwość zawsze tryumfuje. Co za stek bzdur! Masz za swoje! To jest prawda! Wygrywają najsilniejsi i to ja jestem jednym z nich a ty wylądowałeś na samym dnie z tą swoją moralnością.
- Powiedz to komuś kogo to interesuje. Zresztą to Bóg cię osądzi nie ja.
- Ha, ha! - śmiech zabrzmiał groteskowo w słabo oświetlonej ulicznym światłem kuchni - No właśnie o to mi chodziło! Ale z ciebie debil! To ty zaraz zdechniesz a grozisz mi jakimiś bzdurnymi historyjkami. Obudź się! Nie ma boga! Gdyby był to by nie pozwolił na to aby po świecie chodzili tacy jak ci idioci dla których pracuję. Dziewczyna, którą zgwałcili żyłaby sobie spokojnie dalej...
- To nie jest tak jak myślisz. Daruj sobie. Widocznie nigdy się nie rozumieliśmy. Trzeba mi było powiedzieć, że się ze mną nie zgadzasz to nie zawracałbym ci głowy.
- O nie! Nie dam ci spokoju. Teraz ty mnie wysłuchasz do same...
Odezwała się komórka w jego kieszeni. Podskoczył i zaklął wystraszony, sięgając po aparat. Komisarz przyglądał mu się ze współczuciem.
- Co ci po tym, że jesteś na górze, skoro boisz się własnego cienia? A co będzie kiedy się zestarzejesz i pieniądze przestaną cię już cieszyć. Co ci pozostanie? Ja, nie boję się śmierci bo żyłem zgodnie z moim sumieniem. Owszem myliłem się bo rozum jest zawodny ale to nic jeżeli słucha się serca, bo wtedy rozum jest odciążony od odpowiedzialności za błędy. A ty! Będziesz bać się przed każdym zaśnięciem! A nawet jeżeli uda ci się zmrużyć oczy to sny nie będą należeć do przyjemnych! O nie!
- Tak? - Paweł wyjąkał do aparatu mierząc do byłego partnera zabójczym spojrzeniem. - Dobra... Już otwieram.
Przeszedł na zaplecze otworzyć drzwi. Komisarz mimo wszystko trochę się bał. Zbliżał się koniec i najbardziej dokuczał mu żal. Za kilka godzin jego żona otworzy drzwi i zobaczy dwóch oficerów ze poważnym spojrzeniem mówiących jednostajnym powolnym głosem. Pomyślał, że dawno nie widział jak płacze.
Spojrzał przed siebie. Siedział na ziemi z samego tyłu, małej kuchni. Przyjdzie mu tu umrzeć jak właścicielowi. Paweł okłamie wszystkich, uda mu się na pewno i będzie żyć dobrze, bo nie ma sumienia. Coraz mniej wierzył w to co było jego filarem życia. Ład i porządek. Zerknął pod stół gdzie leżał kawałek rozbitej porcelanowej miski. Widzisz głupcze? Nawet ten perfekcjonista, właściciel tej knajpki nie był w stanie zachować w swoim małym świecie należytego porządku. Czego się spodziewać po tym mieście?
- Co się stało? Jak ty wyglądasz? Czekam tu na ciebie jak na szpilkach!
Pierwszy na kuchnię wszedł czarny Dawid. W półmroku nie było widać jego pociętej twarzy i skrwawionego kołnierzyka białej koszuli wystającej spod kiedyś eleganckiej, teraz brudnej marynarki. Wszedł wyprostowany i pewny siebie w przeciwności do Pawła, który włóczył się za nim skulony i przyczajony jakby obawiał się snajperów mierzących do niego z pustej przecież o tej porze ulicy.
- Miałem drobną stłu