Restaurator 9

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Dom czekał na swych tymczasowych lokatorów jakby wiedział, że daleko od niego się nie oddalą. W pomieszczeniu garażu nic się nie zmieniło poza tym, że dostawiono jeszcze jedno krzesło dla brakującego gracza partyjki brydża, oczywiście nadal brakowało okrągłego stołu i kart. Teraz, czterej zakładnicy restauratora, utworzyli swymi postaciami przywiązanymi do krzeseł, grecki krzyż. Skupili się wokół środka, który wyznaczała na podłodze mała kratka ściekowa. Architekt domu myślał o tym, żeby właściciel miał możliwość mycia samochodu pod dachem, zimą. Ściek umożliwiał łatwe pozbycie się brudnej wody i utrzymanie samego garażu w czystości. Komu przyszłoby do głowy, że przez ściek będzie przepływać ludzka krew. Wcześniej Cygan był jedynym rannym a byle jaki opatrunek Dawida, powstrzymał krwawienie. Jednak teraz, cała czwórka na pierwszy rzut oka była w fatalnym stanie. Liczne cięcia i obicia po ciężkim wypadku samochodowym wyglądały makabrycznie, jednak wszyscy żyli. Najgorzej wyglądali Czarny i Cygan, osoby siedzące z przodu, kiedy rozbita szyba wpadła do środka pod postacią setki noży o różnych rozmiarach, każdy z nich ciął tak samo boleśnie w głowę, szyję, klatkę piersiową, ręce i dłonie które próbowały zatrzymać gestem to co nieuniknione.
Dawid znów, zrządzeniem dziwnego losu górował nad nimi wszystkimi. Jeszcze raz, jak prokurator krążył wokół czterech oskarżonych czekając, aż wszyscy odzyskają przytomność i sprawność umysłową. Planował taktykę osaczenia przeciwnika, zaatakowania i zmuszenia do kapitulacji. Wszystko po to aby dostać się do głowy oskarżonego i wyciągnąć z niego prawdę. Nie koniecznie tak musiało być. W ten sposób postępowałby zimny, wyrachowany pozbawiony emocji prawnik. Obłąkany człowiek nie planował - działał. Sam nie wiedząc czego chce, czekając na odpowiednią okazję. Mógł tylko wyglądać jak prokurator. Groźny i pewny siebie, chociaż brudny i ranny. To miejsce nie przypominało też sali sądowej, był to tylko garaż ociekający krwią.
Jako ostatni ocknął się Czarny. Kiedy zdał sobie sprawę, że jest unieruchomiony i przypomniał sobie, że był ofiarą wypadku, rozejrzał się wokół, po sąsiadach i pomieszczeniu. Dojrzał restauratora krążącego jak pustynny sęp wokół włóczących się resztkami sił spragnionych wielbłądów. Czekał aż się przewrócą i czas zabierze im życie aby mógł wreszcie nasycić swój głód.
Czarny zamknął oczy i opuścił głowę, wyglądał jakby się zmartwił ale w pomieszczeniu nagle rozniósł się kpiący z losu śmiech. Chłopcy spojrzeli na gangstera zaskoczeni. Już co podobnego słyszeli wcześniej, kiedy Dawid wyśmiał ich próbę zastraszenia. Czarny śmiał się tak samo. Po chwili odchylił głowę i zaśmiał się głośniej niż poprzednik ale trwało to krócej. Demoniczny śmiech, jak nagle się zaczął tak nagle się zakończył.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie mi zginąć z rąk amatora. Wiedziałem, że kiedyś źle skończę, ale czegoś takiego nigdy bym się nie spodziewał. To przerasta moje wyobrażenia. – jego ton głosu nie pasował do sytuacji. Był lekceważący i rozbawiony.
- Zamknij ryj! Przecież my jesteśmy niewinni. Ten facet nie może nam nic zrobić. Nic nie zrobiliśmy jego córce. Nawet jej nie widzieliśmy tamtego wieczora. Cygan powiedz mu! – Kieta rzucał słowem i spojrzeniem w trzech kierunkach wrzeszcząc co chwilę do kogo innego - To, że pokłóciliście się o Monikę to nie powód żeby robić krzywdę twojej córce. Nie masz dowodu!
- Kieta daj spokój. - Cygan był wyjątkowo spokojny - Spójrz na tego psychola, przecież z nim nie da się normalnie pogadać.
- Tu masz rację. - psychol odpowiedział nadzwyczaj spokojnie - Normalnie porozmawiać nie da się dziś z nikim. Wszyscy cie okłamują na dzień dobry. Wszyscy coś udają. Mówicie, że nie widzieliście mej córki piątkowego wieczora?
- Nie! - Tylko Kieta miał dość sił by odpowiedzieć.
- To co robicie na jej zdjęciach z tamtego dnia? – zapytał ot tak sobie, pocierając skroń jakby był zmęczonym studentem słuchającym godzinami wykładów starego, nudnego profesora o rozmnażaniu się bakterii. A jednak chłód rozniósł się po pomieszczeniu jakby ktoś otworzył drzwi prowadzące wprost na koło polarne. Z zamkiem z lodu o lodowych oknach, ścianach, meblach i zamarzniętym, samotnym sercu właściciela.
Zamilkli. Czarny przyglądał im się z zainteresowaniem. Tylko on nie był przerażony, był wręcz rozbawiony.
- No panowie. Zaczynam wam współczuć. Myślałem, że facet nie chciał zapłacić haraczu i wolał was stuknąć. A wy... – pokiwał głową z niedowierzaniem i ironią. - Jeżeli mnie ma pan też zamiar usunąć z tego świata jako złe nasienie, mógłbym dostać coś mocnego do picia? Przysługuje mi coś takiego jako ostatnie życzenie?
- Nie jesteśmy w restauracji… ani w sądzie.
- Co nie znaczy, że zaserwuje pan coś wyjątkowo wyrafinowanego. Nieprawda?
- Nie dla ciebie. Jesteś tu przez przypadek.
- Być może. Ale to nie znaczy, że spotkanie z panem uważam za wysoce intrygujące. Gdyby nie fakt, że prawdopodobnie to moja ostatnia noc, byłbym bardzo zadowolony z tego czego dziś będę świadkiem.
- Nie wiem o co ci chodzi, ale nie jestem profesjonalistą jak ty. Nie wiem co mam dalej robić.
- Ojejku jejku. Proszę nie traktować mnie z taką nieśmiałością. Ja, profesjonalny! Górnolotne słowa! Bzdury! Dobrze pan wie, żeby coś zrobić dobrze, trzeba tylko chcieć. A pan nie tylko chce! Pan ma wyobraźnię! Najlepiej dać się ponieść a to czego potrzebujemy przyjdzie do nas samo.
Dawid przyjrzał się Czarnemu wnikliwie. Chłopcy obserwowali ich jak zauroczeni. W jakim oni języku rozmawiali? O co im chodziło? Kim jest Czarny? Skąd on się wziął do cholery i skoro był taki twardy to jakim cudem trafił tutaj i siedzi związany razem z nimi?
- Wiecie co? Kiedy ostatni raz widziałem córkę rozstaliśmy się w niezgodzie - Dawid przemówił do chłopaków ale spoglądał na Czarnego. - Nie pamiętam, żebyśmy wcześniej tak bardzo byli... właściwie to ona była na mnie zła i miała bardzo dobry powód. A teraz leży w szpitalu. Nie wiem czy się obudzi a nawet jeżeli odzyska przytomność, już nigdy nie będzie jak wcześniej…
Restaurator mówił powoli, robiąc długą pauzę po każdym zdaniu, krążył wokół ''krzyża'' aż umilkł i zatrzymał się unosząc głowę do góry wlepiając wzrok w buczącą neonówkę.
- Oj, chłopaki macie naprawdę przesrane. - Czarny roześmiał się cicho i nachylił się do przodu na ile pozwoliły mu więzy. Wyszeptał słowa jakby był w szkole na lekcji i nie chciał aby nauczyciel usłyszał jego komentarz, nie miał zamiaru zabierać pierwszych skrzypiec Dawidowi. Czuł jak się nakręca i nie miał zamiaru go zatrzymywać. Rozpędzony pociąg nabierał prędkości. Mógłby go zgnieść nawet nie próbując się zatrzymać – Cokolwiek ten facet nam zrobi, na pewno będzie cholernie bolało.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35