Restaurator 6
Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
głową jakby był księdzem w kościele zastanawiającym się czy dać komunię klęczącej przed nim osobą wiedząc, że ta nie była w spowiedzi a ma coś na sumieniu.
- Czy ty zawsze musisz być taki... idealny? Nie mogłeś przynajmniej raz skłamać? Po to żeby nie zadawać jej bólu – jego słowa były mądrzejsze od tego co ja dziś narobiłem. Młodzi ludzie dawali mi lepsze rady niż ktokolwiek wcześniej.
- Nie mogę. Muszę być taki. Jako dzieciak nigdy się nie wyróżniałem. Byłem przeciętny albo nawet poniżej tej trudnej do zdefiniowania warstwy. Moja siostra była lepsza ode mnie we wszystkim a jednak Bóg ją zabrał a mnie oszczędził. Nie mogę sobie pozwolić abym był byle kim. Muszę próbować być idealny.
- Przecież to niemożliwe.
- Niemożliwe jest przeżyć swoje życie nie próbując stać sie lepszym. Niestety nie zawsze mi wychodzi.
- Nie wiesz co mówisz! Jesteś już taki stary… - cudownie. Jeszcze brakuje żeby on mi dziś dosrał. Jednak jego surowy wyraz twarzy zmienił się na troskliwy - …a dalej jesteś dziecinny. I za to cię uwielbiam! Nią sie nie przejmuj, przecież wcześniej czy później wróci.
Nie byłem pewien. Pamiętam kiedy ojciec wyznał mi w złości, że byłem nie chcianym dzieckiem. Nie była to dla mnie najgorsza wiadomość w życiu, byłem już przyzwyczajony do cierpienia ale nie pozostało to bez śladu na mojej duszy. Jeszcze jedna kropla goryczy w beczce pełnej szlamu. A ile ja w moim życiu zadałem cierpienia własnej córce?
Pierwszy raz uciekła ode mnie a nawet nie próbowałem jej zatrzymać. Nie miałem doświadczenia ani wiedzy o kłótniach rodzinnych. Przecież jej nie wychowałem, albo raczej to nie ja narażałem się na jej gniew zmuszając do jedzenia nielubianych potraw, zaciągania jej do lekarza czy dentysty, nie musiałem za nią krzyczeć kiedy wychodziła z domu w zbyt krótkiej spódniczce. Jak bardzo ją zraniłem? Czy przeprosiny mają jakikolwiek sens jeżeli faktycznie zawiniliśmy? Przyznanie się do winy niczego nie zmieni? Marcin powiedział, że wróci a ja mu uwierzyłem. Będę miał czas aby ją przeprosić. Wytłumaczyć, że nie cieszyłem się kiedy dowiedziałem się o ciąży żony, kiedy zdałem sobie sprawę że nic nas nie łączy oprócz dziecka. Pokochałem ją później. Kiedy uśmiechnęła się do mnie pierwszy raz, tylko za to że podałem jej butelkę z ciepłym mlekiem. Z mojej strony to była idealna miłość. Chciałem tylko dawać nie oczekując nic w zamian. A czego ona teraz ode mnie chciała? Stanowczo za dużo myślę. Praca. Ciężka praca zawsze pomaga. Spycha szaleństwo na próg snu i zmęczenia.
- Marcin? Potrzebujemy coś do knajpy?
- Nie. Ale świeże warzywa można by kupić teraz, będziemy mieć jutro rano jedno zmartwienie mniej z głowy.
- Słusznie. Widzę, że uczeń przerósł mistrza. - kolejny z trudem wydobyty uśmiech na mojej zmęczonej twarzy ale właśnie dlatego cenniejszy. – Ale mam jeden mały problem. Samochód mi wczoraj znów nie odpalił. Sypie się stara bryka.
- Ale mi zawsze odpala - rzekł z dumą młody.
- No to mi pokarz jak to robisz. Cudotwórco!
Wyszliśmy przez zaplecze na zewnątrz w ciemną i wąską bramę starej kamienicy, gdzie wśród sypiącego się tynku z wilgotnych i obrośniętych pleśnią ścian stało nasze wysłużone combi. Było takie same jak ściany tego budynku z tym, że z samochodu sypał się lakier a zżerała go rdza.
Usiadłem za kierownicą i włożyłem kluczyk do stacyjki tylko po to aby powtórzyła się sytuacja ze wczorajszego wieczora. Zero chęci do mechanicznego życia ze strony maszyny. Otworzyłem drzwi aby wyrzucić z samochodu Marcinowi żałosne słowa pełne zwątpienia i rezygnacji.
-No i co?
Marcin wetknął łeb do środka wciskając mnie głębiej w siedzenie, uderzył dłonią kilka razy w bazę kierownicy pod stacyjką.
- Spróbuj jeszcze raz. I