Restaurator 5
Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
isku krzycząc, że chce się ze mną pobawić w samolot. Więc brałem ją za jedną rękę nogę i kręciłem w kółko jakbym miał wyrzucić ją wysoko w niebo. Wszyscy mi mówili że zwariowałem bo zrobię jej krzywdę a przecież ona wtedy śmiała się najgłośniej. Kiedy krzyczała, że ma już dość przewracaliśmy się na trawę bo mnie robiło się już niedobrze a jej i tak zawsze było mało. Wtedy ją pytałem czy mnie kocha. Oczywiście odpowiadała twierdząco żądając przy tym jeszcze jednego szalonego lotu w drugą stronę. Przecież trzeba było odkręcić to co zakręciliśmy. Te bardzo krótkie ale piękne czasy szybko się skończyły. Była już kobietą. Mówiła mądrzej ode mnie, więc nie mogłem tak po prostu wziąć ją na kolano i przytulić. Oddałem jej tylko delikatny uścisk i obróciłem wszystko w żart.
- Pewnie. Przecież, jak mówi twoja matka jesteś jedyną rzeczą jaka mi dobrze wyszła.
- Ale będziesz mnie kochać, nawet jeżeli zrobiłam coś głupiego? -mówiła bardzo poważnie a ja w głowie miałem tylko alkohol i Monikę. Nic nie zauważyłem. Nie pomyślałem.
- Zepsułaś aparat?
- Zwariowałeś? - mój głupkowaty humor jej się udzielił – Sprzedałam! Bo potrzebowałam kasy na dragi. Amfe do szkoły i ekstazy na weekend.
Wbiła zęby w kanapkę kończąc rozmowę, więc ja też zabrałem się do jedzenia. Z początku bardzo niechętnie przełknąłem świeży chleb z szynką i serem, pokolorowany zielonym ogórkiem i krążkami biało czerwonej rzodkiewki. Wrócił mi apetyt patrząc jak je Daria. W dwójkę jest inaczej. Stół jest optymalnie wykorzystany, dwa kubki, dwa talerzyki i zdawkowe słowa wypowiadane między jednym a drugim kęsem i siorbaniem ciepłego napoju.
Kończyliśmy nasze wspólne, bardzo późne śniadanie, kiedy odezwała się moja komórka dopiero co podłączona do sieci, aby odzyskała swoje elektryczno komunikacyjne życie. To musiał być Marcin, pewnie zwaliło mu się sporo zamówień i nie dawał sobie z pracą rady. Przez chwilę walczyłem z kablem ładowarki jak z anakondą, ceną była moja rozczochrana fryzura ale udało mi się szybko odebrać zanim włączyła się sekretarka. Wcześniej zerknąłem na wyświetlacz. Nieznany numer. To nie był Marcin. Westchnąłem do słuchawki skacowane ‘halo?’. Odpowiedzią była cisza, ale w głębi dało się usłyszeć szum rozmów i dźwięki dochodzące z ruchliwej ulicy ktoś dzwonił i się nie odzywał.
- Halo! Tutaj Dawid. W czym mogę pomóc?
Znów milczenie zmieszane z gardłowym odgłosem przełknięcia śliny i odstawienia na stół czegoś twardego. Już wiedziałem kto to był.
- Monika? - Milczenie. Córka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Odpowiedziałem jej wzruszeniem ramion i nadal słuchałem ciszy dobiegającej prawdopodobnie z jakiegoś baru.
- Wyszłaś bez pożegnania i bez śniadania, to niekulturalne i niezdrowe - próbowałem zażartować ale próby nigdy nie były moją dobrą stroną. Usłyszałem jak po drugiej stronie Monika nabiera powietrza aby się odezwać. Oczyma wyobraźni zobaczyłem znów jak jedną ręką z trzyma dymiącego papierosa i masuje czoło a drugą ręką dźwiga do ust kufel z piwem, moczy usta i odzywa się do mnie zmęczonym głosem:
- Jesteś taki sam jak wszyscy inni faceci!
- Słucham? – spytałem zaskoczony, przeraziła mnie agresja brzmiąca w jej słowach - O co ci chodzi?
- Cały czas taki miły i uprzejmy - szydziła sobie ze mnie mówiąc z pogardą i niesmakiem -
’Chcę ci tylko pomóc’ a tak naprawdę chciałeś mnie tylko zerżnąć. O to ci chodziło?
- Monika co ty wygadujesz? – byłem totalnie zaskoczony.
- Nie mogłeś się pohamować żeby wetknąć mi kutasa w nocy. Jesteś świnia! Nie chcę cię więcej widzieć! - zerwała połączenie.
- Ja pierdolę! - rzuciłem w pustkę przekleństwo i śniadanie straciło smak. Miła atmosfera z córką znikła bezpowr