Ptak, którego nie było ( koniec mojej książki )

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Znowu się zamyśliłeś – głos Katarzyny kazał mu spojrzeć na nią.

- Czy to stan chorobowy, moja Kasiu? – zapytał. Jeszcze nie całkiem odeszło wspomnienie. Faktycznie… był smutny. Ale czy zamyślony?

- No nie! – roześmiała się. – Ale krążysz gdzieś daleko…. Zaraz zjemy bigosik. Humorek ci wróci.

- Ciekawy jestem jak go zrobiłaś… Pójdę po talerzyki po rybce. – Wstał i poszedł do pokoju.

Stał teraz przed stołem, i patrzył na niemal pustą butelkę wina. Ma jeszcze jedną – pomyślał. W głowie mu się kręciło, alkohol zaczął się dobierać do niego. Nie można go pić bezkarnie. Dobrze mu szło, ale… trochę przeholował. Koniecznie musi coś zjeść.

Zabrał talerze i wrócił do kuchni.

- Wyjmij czyste z tej szafki – wskazała mu głową.

Uczynił to, i zaniósł je do pokoju. Znowu wrócił do kuchni i usiadł za stołem.

- „Czy to prawda? – pomyślał. – Czy naprawdę kiedyś byłem dzieckiem?”

Katarzyna wciąż podgrzewała bigos, mieszała go.

A z Mateuszem zaczęło się dziać coś złego. Wstał nagle, i nic nie mówiąc, udał się do łazienki. Wyjął piersiówkę i wypił do dna. To samo uczynił z drugą.

Takie desperackie zachowanie zdarzało mu się niekiedy. Jakby chciał sprowokować los do odkrycia ukrytej karty, która mogła pozostać taką do końca, bo przecież nie wszystkimi kartami gramy; chciał sprowokować los do ukazania Katarzynie prawdziwej swojej twarzy, ale też i jej prawdziwej twarzy. A choćby to była tylko jedna z wielu twarzy, ale ostra, drapieżna, poddająca się emocjom, a niewiele rozumowi.

Musiał coś sobie i jej wyjaśnić. Że jest jedynie alkoholikiem, gburem, błaznem, i tak mu dobrze. Dlatego musi być sam. Bo nie ma kobiety, która by go zaakceptowała z całym bogactwem inwentarza.

Miał dość udawania.

Miał dość tej sielskiej rozmowy.

Przecież i Katarzyna udaje. Jest na pewno inna. Musi być inna.

Oboje grają jakieś rólki w zaściankowym teatrzyku, do którego pies z kulawą nogą nigdy nie zawita. Zamiast się spotkać i w milczeniu wypić pół litra, im się zebrało na rozmówki, na macanie się słówkami, udawanie głębokich znaczeń swych myśli, na przesyłanie mglistych znaków porozumienia.

To ohydne. Tak udawać. Tak – jakby prosić o litość, o to, by się lubić i – o coś jeszcze prosić, czego w słowach się nie wyrazi, tylko w płochym uśmiechu.

Ohydne! Ta próba oszukania samotności.

Czy ona tego nie widzi? Jacy są żałośni?

Mateuszowi zrobiło się niedobrze. W głowie zaczął się taniec, mdły, niedobry, zły.

Lecz musiał wrócić. Niech się stanie, co chce los.

 

Katarzyna siedziała już w pokoju. Mateusz podchodził do stolika, starając się iść prosto, lecz przy krześle go zarzuciło. Usiadł, i spojrzał na nią z mglistym wzrokiem. Próbował się uśmiechnąć.

Jej twarz była spięta, usta ściągnięte w linię; zdziwienie, rozgoryczenie? Milczała.

- Można? – dłonią pokazał na półmisek z bigosem.

- Oczywiście – jej głos był pusty.

Mateusz nałożył sobie dużą porcję. Z trudem przy tym zachował równowagę. Choć aż taki pijany nie był… A przecież wódka jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Jadł, nie patrzył na Katarzynę, o niczym też nie myślał.

- Smaczny… - powiedział.

- … Jedz, jedz…- powiedziała, jakby chciała coś innego powiedzieć. Coś o jego pijaństwie.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38