Psychodeloman
Nie ma nikogo takiego. A sam lud nie ma głosu. Demokracja nie jest już demokracją, gdy do władzy się dorwie nieodpowiednia osoba, która zacznie zmieniać reguły gry.
Za jakiś czas zaczną nas znakować kodami kreskowymi czy chipami. Ciągła inwigilacja niczym w Truman Show. Do tego przepisy odnoszące się do wszystkiego. Najmniejszy szczegół musi się zgadzać z przepisami unijnymi. Musisz szczać pod odpowiednim kątem, spać określoną liczbę godzin, brać tyle i tyle wdechów na minutę. Albo może w ogóle wprowadzić podatek od oddychania. A jeżeli powiedzą ci, że wiewiórka to warzywo i rośnie w dziupli to tak jest i już.
- Nie dojdzie do tego bo proletariat znowu powstanie, by walczyć z kapitalistycznym terrorem.
- Co do kurwy?! - pomyślałem.
- Yy aae?! - powiedziałem
Lenin siedzący z tyłu zachowywał stoicki spokój, w przeciwieństwie do mnie.
- Nie widziałeś tabliczki "zbrodniarzom ludzkości do automobilu wstęp wzbroniony"?!
- Ja zbrodniarzem? Wyzwoliłem przecież lud pracujący.
- Ciągle gadasz o tym ludzie pracującym. Spójrz na swoje ręce, delikatne jak pupa niemowlaka. Nigdy nawet nie pracowałeś!
- Jeśli masz zamiar mnie tu zbrodniażować to zacznij od Stalina. Ten gruziński bydłojebca nie powinien był dojść do władzy. Jóźwa się przydawał, jeśli trzeba było komuś spuścić łomot lub otworzyć słoik z ogórkami na zagrychę, ale to Trocki miał przejąć władze po mnie...
- Wyżalisz się komuś innemu, ty rosyjsko-kałmucko-żydowsko-niemiecko-szewdzki ojcu chrzestny czerwonej zarazy. Wysiadka! - Zatrzymałem się na poboczu, lecz go i tak już nie było w samochodzie.
Nie trzeba było brać tego kwasa. Zapaliłem papierosa, by uspokoić nerwy. Ledwo zdążyłem się zaciągnąć, by zaraz wszystko wykaszleć. W stronę mojego samochodu szedł ktoś wyglądający tak unikatowo, że mógłby robić za jednoosobową mniejszość etniczną. Pomarańczowe buty, rozwiązane sznurowadła , spodnie jak u Alladyna, dżinsowa kurtka, na głowie zaś kilka dredów i jakieś niebieskie pasemka. Do fryzury brakowało mu tylko przyklejonej gumy do żucia. Jeszcze większe było moje zdziwienie, gdy jak gdyby nigdy nic otworzył drzwi i wsiadł.
Bojąc się odezwać do tego czegoś, siedziałem paląc papierosa nerwowo.
- Jedziesz pan czy nie? - zapytał
- Gdzie mam jechać?
- No łapałem stopa, a pan żeś się zatrzymał.
No i ruszyłem. Jakbym powiedział temu odklejeńcowi, że nie zatrzymałem się dla niego, ale po to żeby wysadzić Lenina, to sam bym wyszedł na odklejeńca.
- Gdzie mam cie wysadzić?
- Powiem panu jak będziemy na miejscu.
- Kurwa, a co jeśli to jakiś psychol który rzuci się na mnie z zębami na jakimś odludziu? Albo jeszcze gorzej, może to zwolennik Palikota. Biorąc pod uwagę jego wygląd, może jedno i drugie - pomyślałem
- Słucham? - zapytał
- Słucham słucham?