Poziomkowa
e zdobędziesz tej części.
- Rodzaj hipnozy ? - zrobiłem przy tym ruch ręką , naśladujący mieszanie
- Powiedzmy , że to rodzaj hipnozy - uśmiechnęła się szeroko - tak zdecydowanie to rodzaj hipnozy. Nigdy tak o tym nie myślałam , ale zapewniam Cię , że bardzo skuteczny.
Szedłem prowadząc rower koło siebie , oglądając się co chwilę na domek wróżki , aż do czasu, gdy zniknął między blokami . Na głowę spadły mi pierwsze krople deszczu. Hipnoza to ciekawa rzecz nigdy się temu nie poddawałem, ale może to być interesujące i odkrywcze , bo że nie pomoże to nie miałem najmniejszych złudzeń. Ale ta myśl co bym chciał zmienić gdzie w jakim punkcie mego życia zmienić ścieżkę , gdzie źle skręciłem. Reasumując szczęśliwym ten kto dobrą ścieżką podąża , to dobre muszę sobie to zapamiętać , ale by to znaczyło , że nawet ten który jest szczęśliwy mógłby być bardziej zadowolony z życia, ale skoro mu to wystarcza to dlatego, że tego nie szuka , nie myśli tylko pławi się w tym połowicznym szczęściu , ale czy gdyby wiedział , że może mieć go więcej to chciałby ? I odwracając sytuację, Ci którzy uważają się za nieszczęśliwych zawsze mogą mieć gorzej. Wzdrygnąłem się. Dość tego , te wynurzenia są tylko wynurzeniami pokracznego wioskowego filozofa, i to uciskanego przez swego bogatego , przystojnego pana. Splunąłem i zagwizdałem , dało to mi namiastkę swobody. Deszcz rozszalał się na całego. Oczywiście parasola nie zabrałem. To był kolejny powód, aby bliżej się przyjrzeć praktykom czarownicy.
Odłożyłem na bok list, spojrzałem na wystygłą fasolkę. Obok siedział Stefan i wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem.
- Mówiłeś , że jesteś głodny. A tu proszę fasolka stoi , a Ty czytasz. Ładna chociaż?
- Kto?
- No ta co Ci list wysłała. Pewnie piękna i romantyczna, skoro listy pisze. Albo zacofana i bez pieniędzy. - wciągnął nosem powietrze. - UU prowincją mi tu jedzie. Gadaj , gdzie ją dorwałeś? Rozumiem, że tym razem już tak daleko się nie zapędzisz jak z Ewą?
- Przestań. - przysunąłem sobie talerz i zanurzyłem w nim łyżkę. Fasolkę zawsze należy jeść łyżką.
- Dobra , dobra. - powiedział odwracając się jednocześnie w stronę sali.
- Panowie, nasz kolega kolejną do ołtarza ma zamiar poprowadzić! Oby znów nie zrejterował w dzień ślubu.
Przebywający w bufecie ryknęli śmiechem, ci zaś którzy nie wiedzieli o co chodzi natychmiast byli informowani przez sąsiadów. I już po chwili wszyscy patrzyli na mnie z rozbawieniem. Niektóre kobiety ze wstrętem. Żeby tak Ewka wiedziała, że mi też nie jest lekko.
- Uspokój się. - warknąłem na Stefana - To nie żadna baba, ale normalna robota. Opis dziwnego zjawiska, muszę je rozgryźć.
Stefan był wyraźnie niezadowolony. Wsadził w mój talerz łyżeczkę do cukru i ją następnie oblizał.
- Ewa gotowała lepiej. - powiedział wstając
- Ewka wszystko robiła najlepiej - powiedziałem i obaj spojrzeliśmy na siebie tak jakoś inaczej.
]Następnego dnia wyszedłem z domu w majowe przedpołudnie, drzewa soczyście obsypane liśćmi zacieniły alejkę, którą co rano podążałem do pracy. Nabrałem tego rześkiego wiosennego powietrza w płuca, nic tak nie raduje jak wiosna. Wiosna przed latem , to taka sobota przed niedzielą tylko , że dłużej trwa. Chyba nie ma nikogo na ziemi kto by nie lubił wiosny , a poeci to aż dyszą zimą z tęsknoty. No może oprócz alergików. Najgorsze co takiemu uczulonemu na pyłki może się przydarzyć to być poetą, nie wie biedny czy ma się cieszyć z wiosny jako z długo oczekiwanego natchnienia, czy też ma się skichać . Dylemat na miarę rozważań filozoficznych przy piwie. Maćka zobaczyłem już z daleka jak stał przed warsztatem i wystawiał twarz ku słońcu.
- Cześć ! - wrzasnąłem klepiąc go czule po plecach
- Cześć - odpowiedział na chwilę tylko otwierając oczy jakby niedowierzając ,