Postronie cienia ( ciąg dalszy )
- A co mam robić? Przecież nic nie umiem.
- Chcesz powiedzieć, że ... dla ludzi z twoim wykształceniem nie ma pracy?
- Odpieprz się!
- No dobrze. To o co ci chodzi?
- … Wyjadę do Holandii.
- A tam?
- Już byłam, i pracowałam. Przy kwiatach.
- A co z Oliwią?
- No właśnie.
- Teraz jest u Leszka?
- Tak.
- Nie jesteś rozmowna.
- O co ci chodzi? Leszek wziął ją na kilka dni. Właściwie… to jego matka się nią zajmuje.
- Naprawdę chcesz wyjechać?
- Może…
- Wiesz co… maluj sobie oczy. Jak będziesz chciała pogadać, zadzwoń.
- Co cię ugryzło?
- A to, że rozmawiając ze mną, wciąż malujesz oczy. Twój głos o tym zaświadcza. Za chwilę się udławisz… Nie mogę słuchać…. tego, jak się męczysz, by poprawnie wymawiać słowa.
- Nie przesadzaj. Maluję się, i rozmawiam z tobą. A gdybyś siedział przy mnie, i rozmawiał gdy robię oczy, też byś był tak okrutnie obrażony?
- Nie. Wówczas bym patrzył na ciebie. A teraz ciebie nie widzę. Wiem tylko, że masz coś ważniejszego do roboty, niż rozmowa ze mną.
- Przykro mi, ale wyolbrzymiasz. Jesteś zazdrosny o moje oczy?
- A niech cię!
- Tak… jesteś zazdrosny. O mnie. O moje oczy. I masz pretensję, że się z tobą nie pieprzę.
- Tak. Jestem zazdrosny. Bo chciałbym się z tobą pieprzyć. Ale moja zazdrość jest bardzo cichutka, pogodzona. A ty ją rozdrapujesz specjalnie. Cieszysz się?
- No… jakby tu…
- Wydukaj wreszcie!
- Och… robisz jakieś problemy.
- No nie. Nie potrafisz być szczera. Ale ja wiem… Sprawia ci to radość. Wiesz co… Zadzwonię później. A ty wreszcie gap się uważniej w lustro, bo twój gach pomyśli, że nie dbasz o siebie.