„Mała, dygocąca, krucha istota.” cz5
Nik słuchał opowieści Karoliny i od czasu do czasu zerkał na zegarek.
- Przepraszam, że ci przerwie, ale zaraz zamykają restaurację. Chcę wysłuchać tej historii do końca, może pojedziemy do mnie. Obiecuje, że nie zrobię ci nic złego.
Karolina popatrzyła przestraszona na Nika. Nie wiedziała jak długo tu siedzieli , znów straciła rachubę czasu.
- Ja ci zabrałam i tak za dużo czasu, Ty masz swoje życie. Przepraszam, pójdę już
- Hej miałaś mi opowiedzieć do końca swoją historię i to dlaczego chciałaś skoczyć. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz – Nik nie wiedział już sam czy uda ją się przekonać ,żeby z nim poszła. - Przecież i tak nie masz nic innego interesującego w tym momencie do zrobienia.
Był zmęczony, całą drogę jechał , by wypocząć . Pierwszy urlop od kilku lat, ale za to w wymarzonym domu na „końcu świata”. Nie był przygotowany na Karolinę. Poszedł uregulować rachunek cały czas zerkając, czy na pewno na niego czeka.
- Jedziemy?
- Dobrze – wstała i wygładziła sukienkę.
Jechali niecałą godzinę. Gdy wjechali w głąb lasu na twarzy Karoliny malowało się przerażenie „Gdzie on mnie do licha wiezie?”
Dom zbudowany z bali wyglądał uroczo i komponował się z lasem. Mimo, że była jesień tu wciąż było zielono. I ta przerażająca cisza.
Weszli do środka. Zapalił światło „ O cywilizacja” pomyślała
- A już myślałam, że panuje tu średniowiecze- powiedziała i ugryzła się w język
- Może nie średniowiecze, ale nie ma tu zbyt dużo wygód – jego uśmiech działał hipnozująco.
- Pozwolisz, rozpakuję się. Po prawej masz kuchnię a w głębi korytarza łazienkę jeśli masz ochotę się odświeżyć. Chodź pokaże Ci pokój , gdzie będziesz mogła odpocząć. O ile będziesz miała na to ochotę.
Karolina skinęła głową i pokornie poszła za Nikodemem.
Weszła i oniemiała . Mahoniowe łóżko z baldachimem stało na środku pokoju. Obok dwa stoliki nocne z pięknymi rzeźbieniami. Szafa w kącie. Pod oknem stolik i bujany fotel, który jakoś nie pasował do reszty wystroju.