Poprzez krew moją
Impreza odbywała się na niewielkiej polance w środku lasu. Kilku chłopaków z pierwszych klas już od świtu gromadziło drewno, w zamian za możliwość uczestniczenia w zabawie. Zwykle nie tolerowano kotów na tego typu wypadach, ale nikomu nie chciało się wstawać zbyt wcześnie by wszystko przygotować, dlatego tym razem organizatorzy z trzeciej klasy zrobili wyjątek.
Trzeba przyznać, że młodzi się postarali. W centrum polanki ułożyli spory stos z patyków, a nieopodal, w krzakach, zmagazynowali ilość opału, która bez problemu powinna wystarczyć na całą noc. Kilkadziesiąt zastruganych kijków na kiełbaski leżało równo poukładanych w dwa rządki.
Ludzi była masa, ale pomimo tego Kaśka natychmiast odnalazła wzrokiem Laurę. Z trudem powstrzymała się od podejścia do niej i wyszarpania za kłaki. Z wielką satysfakcją wydrapałaby jej też oczy. Jednak jeszcze w domu powzięła postanowienie, że nie będzie się denerwować i wszelkie próby zaczepek czy prowokacji puści mimo uszu. A już słyszała wśród rozmów swoje imię, jakieś obce dziewczyny zerkały na nią ukradkiem i chichotały między sobą. Widocznie fama o wydarzeniu sprzed kilku dni zdążyła rozejść się po całej szkole.
Kaśka machnęła na to wszystko ręką. Przyszła tutaj tylko w jednym celu, a cel ten otwierał właśnie pierwsze piwo. Pamela nie odstępowała go na krok, jej ogromne piersi wylewały się z bluzeczki o dekolcie niemal do pępka. Wypinała je jak rasowa dziwka. Do tego co chwilę się schylała, by spodnie zsuwały się jej z tyłka. Dzięki temu mogła pochwalić się koronkowymi stringami, wrzynającymi się głęboko między pośladki. Potem z dumą zerkała na stojących nieopodal chłopców, mierzących ją pożądliwymi spojrzeniami.
Kaśka czekała cierpliwie. Razem z Dagmarą powoli sączyły piwa, rozmawiały o bzdetach, śmiały się i udawały, że nie widzą Tomka, który przyglądał im się zza pnia gigantycznej sosny. Aż dziwne, pomyślała Kasia, że jeszcze nikt nie zaczął go gnębić. Ale to z pewnością kwestia czasu. Jak się towarzystwo spije, zaraz ktoś dobierze mu się do kupra.
Około północy Bartek z kolegami mieli już nieźle w czubie. Śpiewali na całe gardło, zataczali się i zaczepiali rozochocone dziewczyny. W ogóle większość chłopców zachowywała się jak małpy w rui żywcem wyciągnięte z zoo. Pajacowali, obmacywali koleżanki, które swoją drogą wcale nie protestowały, a niektóre pary uprawiały seks na oczach innych. Wśród gwaru i krzyków bez problemu można było wyłowić odgłosy namiętnych pocałunków oraz jęki rozkoszy.
Zgięta wpół Laura obficie wymiotowała. Jakiś koleś jedną ręką trzymał jej włosy, drugą zaś grzebał w majtkach. Kaśka minęła ich, uśmiechając się z satysfakcją. Dobrze tak głupiej piździe, pomyślała. Niech zajdzie z nim w ciążę, zawali szkołę i zostanie kurą domową. A on będzie wracał z roboty pijany i okładał ją jak worek treningowy.
Dagmara z politowaniem kręciła głową, obserwując przyjaciółkę, podkradającą się do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Bartek z kolegami. Zastanawiała się, jakiż to wspaniały sposób wymyśliła, by zdobyć serce chłopaka. Wrzuci mu do piwa tabletkę gwałtu, a potem złapie na dziecko? Już nie chciało jej się odwodzić Kaśki od tego całego spisku, postanowiła stać z boku i biernie obserwować.
To co ujrzała, zszokowało ją i przyprawiło o mdłości. Kaśka wsadziła sobie rękę do spodni i wyciągnęła tampona. Następnie ukradkiem wycisnęła kilka kropel krwi do Bartkowego browara.
- Boże, ty jesteś nienormalna! – krzyknęła, kiedy Kasia wróciła.
- Ktoś mnie widział? – spytała dziewczyna, rozglądając się.
- Nie. Chyba nie… Jezu, co ci strzeliło do głowy? Jesteś obrzydliwa, po co to zrobiłaś?