"Po stronie cienia" - VIII
- Zobaczymy. Będziemy próbować. Co, jak co, ale konkursów poetyckich nie brakuje.
- Wyślesz go?
- Tak. Chciałem tylko, byś się zgodziła.
- Zrób to.
- Wyślę. Utworzyłem na Onecie adres mailowy dla ciebie.
- Fajnie. Ja na smartfonie nic bym nie zrobiła. Widzisz przecież jakiego starego grata mam.
- Wiem.
Teraz to ja wstałem z kanapy. Musiałem rozprostować kości. Mirek jeszcze gdzieś krążył. To znaczy, wiedziałem do jakiego sklepu poszedł. Nazywaliśmy go „Pod schodkami”, bo do drzwi prowadziły liczne schody z obu stron metalowej barierki. Jak przyjdzie, niech się chłop napije, a ja … delikatnie, po cichu, gdy będę już ubrany i zaraz wyjdę. Nie będę drażnił Joanny.
Podszedłem do stolika, przy którym paliła papierosa. Zgasiła go, i spojrzeliśmy sobie w twarze. Ująłem ją dłońmi w tali, lekko przyciągnąłem, i… cholera, nie mogłem się powstrzymać. Z uśmiechem zapytałem:
- Joanno, czy już dzisiaj mówiłem ci, że cię kocham?
- Dzisiaj jeszcze nie mówiłeś – uśmiechała się łobuzersko. – Wiem, wiem… Ot, skleroza. Starzejesz się.
- Tak… a ty mnie zaniedbujesz.
- A co byś chciał? Oprócz seksu? – roześmiała się.
- Wiesz… nic mi do głowy nie przychodzi.
- Miałeś zaprosić mnie do restauracji, na obiad.
____________ _____________________________________
Wiersz Anny Jędrysiak
- Pamiętam.
Tę wymianę uprzejmości przerwało nam szczekanie Łatka. Drzwi się otworzyły i pojawił się Mirek. Szybko obrócił.
Joanna podeszła do progu pokoju.
- Matka. Co kupiłeś? – głosik miała zaczepny, ale i przymilający się.
- „Ubota”!... A co?
- I tak sam będziesz pił? – brała go pod włos.
- No… sam. A co? – powtórzył.
- Bo to nieładnie. Swego, ech!... dobrego kumpla, nie poczęstujesz?