"Po stronie cienia" - VIII
5.
Wciąż siedziałem w pokoju Matki, i chyba się zdrzemnąłem na kanapie, zmęczony całym światem, bo też i chlapnąłem wódę skrycie, ale Łatek darł pysk więc się ocknąłem. Usłyszałem z pokoju Joanny rozmowę:
- …gdybym mogła połączyć twojego dużego fiuta z jego rozumem i wyobraźnią, byłabym zaspokojona i szczęśliwa. Ale jesteś tylko idiotą z wielkim fallusem. Wybrałam ciebie, bo lubię seks, a z nim byłabym samotna. No i jest za stary. Ale czuję się małą dziwką. – Joanna z pewnością mówiła do Leszka. Bo do kogo? Przecież nie do Pawełka.
Zakląłem, ale smutno, jak westchnienie, gdzieś do środka. Matka drzemał z akordeonem na piersi.
Pomyślałem, że powinienem wrócić do Katowic. Ale błysnęła mi myśl, jak ostrze rozpalonej strzały w sercu, czy Mirek wszystko wypił? Bo jeśli nie… to rąbał to pies. Niech mnie Joanna zabije , a potem wyrzuci z domu. Opróżnię resztę flaszki. Po co żyć przy niej, lecz bez niej?
… Z każdym… tylko nie ze mną. Jakie to upokarzające. I jak tu nie pić.
Zacząłem szukać butelki, i nadstawiłem ucha na rozmowę dochodzącą z pokoju obok.
- Nie chrumkaj tak! – Joanna się wściekała. – Nie potrafisz sklecić zdania?
- Co ja ci zrobiłem? – To był jednak Leszek. Głos wyciszony i niepewny.
- Nic!...Kurwa!... prócz dziecka.
Nie żałowałem go. Przecież to on się z nią pieprzył. A ja musiałem, jak zwykle, wrócić do swoich książek.
IX