...po porostu przyjaciele... (2)
bsp; ***
Tony jęknął, obrócił się plecami do lustra, spojrzał i jęknął nawet głośniej. Masakra. Nawet, jeśli już nie bolało jak cholera to wyglądało koszmarnie. Delikatnie przesunął palcem po brwi i po dolnej wardze. Kurczę jak to długo jeszcze potrwa? Wyglądał jakby stoczył walkę z bokserem wagi ciężkiej.
BJ nieraz się krzywił, kiedy myślał, że Tony nie widzi. Nie, dziwić – to mu się nie dziwił. Miło mu nie było, ale się nie dziwił. Rozczulanie się nad sobą też nie da mu nic dobrego. Owszem kusiło go, aby sobie jeszcze pozwolić na trochę jęczenia i marudzenia. Pozwolić obie na to żeby BJ się nim opiekował i niańczył. Obawiał się tylko, że na koniec będzie go to bolało jak żadne cielesne rany nie zdołają – nigdy.
Wolno powędrował do kuchni, zapach kawy potrafił wyciągnąć go z każdej dziury. Kartka na lodówce niemal od razu rzuciła mu się w oczy. Ze sceptyzmem spojrzał na nią, po sekundzie miał jednak szeroki uśmiech na twarzy. BJ troszczył się o niego. Jakby nie specyficzny miał gust, jeśli chodzi o wybór jedzenia, to starał się jak umiał. Fakt, że asem nie był ani w kuchni ani jeśli chodzi o gotowanie tym bardziej był rozczulający.
Każda ta cecha tylko bardziej determinowała Tonego, aby odejść. Nie mógł go dręczyć. Nie miał prawa. BJ był wspaniałym facetem. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że nie odwzajemniał jego uczuć. Żeby, choć ich przyjaźń miała szansę przetrwać, Tony musiał wprowadzić między nich dystans, inaczej się znienawidzą. On, bo będzie miał człowieka, którego kocha na wyciągnięcie dłoni a jednak nieosiągalnego a BJ, bo Tony nie da rady tak po prostu stać obok. Patrzeć na jego życie i nie brać w nim udziału.
Apetyt mu nie dopisywał, czuł jak na myśl o jedzeniu żołądek podchodzi mu do gardła, ale zjeść było prościej niż kłócić się z tym uparciuchem. Problem z tym, że nie miał w lodówce nic, co nie było zawałem na raty. Muszą iść na zakupy, bo to jest masakra. No i Tony potrzebował gazety. Trzeba było zacząć planować początek, reszty jego życia…
***
–Po co?
Oookej to już był trzecie, ‘po co’ jakie padło z ust BJ’a w przeciągu kilku minut.
–To logiczne i sam mi przyznasz rację. – Tony nie wytrzymał w końcu. Jak miał wytłumaczyć temu tłumokowi cokolwiek, kiedy ten zwyczajnie odmawiał logicznego spojrzenia na jego sytuację?
–Nie widzę nic logicznego w tym, że chcesz wyjechać, rzucić studia i poszukać jakiejś nędznie płatnej pracy.
–A co mam robić według ciebie? – Nie miał normalnie już sił.
–Jak to, co? Zostać i uczyć się, postarać o stypendium. Może jakąś dorywczą pracę znaleźć.
–I mieszkać gdzie?
–Tutaj. Nie rób problemu gdzie go nie ma. – BJ stwierdził stanowczo jak jeszcze nigdy. – Są naprawdę istotniejsze sprawy w życiu. Dobrze wiesz, że napakowałem trochę rozumu do głowy od tamtej katastrofalnej rozmowy i nie jestem już tym niedoinformowanym kretynem, co przedtem. Seksu obaj nie uprawiamy. Wiem, że tak nie pozostanie na zawsze, ale trzeba mieć jakieś priorytety.
–Problem z tym, że ja chce seksu. Z tobą. Kiedy ty już miałeś swoją szansę na to żeby się wyszaleć, ja szlochałem po kątach, bo to nie ja byłem w twoich ramionach.
–Tony…
–Nie. Nie mam zamiaru już niczego przed tobą ukrywać. Nie będziesz mnie tak na serio
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora