...po porostu przyjaciele... (2)
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
znał, jeśli nie będziesz wiedział, co myślę, jakie mam poglądy. Ja zdaję sobie sprawę, że o wiele łatwiej jest żyć, jeśli się udaje, że takie problemy nie istnieją. Niestety tak naprawdę są nie odłączną częścią naszego życia.
–Wiem, wbrew temu, co ci się może wydawać nie jestem idiotą! – BJ warknął zły jak osa. Tony zdawał się za wszelką cenę znaleźć pretekst, dla którego nie mogą mieszkać razem.
–Nie jesteś, BJ. – Tony jęknął z rozpaczą. Podszedł do niego i stanął niemal nos w nos. BJ nie odsunął się jak kiedyś, stanowczo i poważnie patrzył mu w oczy. Tony walczył całym sobą, aby go nie pocałować. Właśnie, dlatego nie mógł zostać. – Tak bardzo chcę cię pocałować, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. – Szeroko rozszerzone źrenice BJ’a były jego jedyną reakcją. On musiał zdać sobie sprawę z tego, co dzieje się w duszy Tonego. Inaczej nigdy nie zrozumie. – Nie wiem jak długo dałbym radę ukrywać to. Jak długo dałbym radę opierać się pokusie, kiedy ty byś był tak blisko. Nawet gdybym spał na kanapie to w myślach, co noc leżałbym w twoim łóżku kochając się z tobą…
BJ zarumienił się gwałtownie. Każde słowo Tonego trafiało dokładnie w centrum jego fantazji. Myśli. Strachu.
– … nie wyobrażasz sobie, jaki to koszmar. Towarzyszył mi od lat. Nie wiesz jak winny czułem się po każdym orgazmie, kiedy ty grałeś główną postać w mojej fantazji. Czułem jakbym naruszał twoją prywatność. Zwłaszcza, że w realnym życiu pewnie zabiłbyś mnie za samo zasugerowanie tego, do czego zmuszałem cię w moich fantazjach.
Tony miał ochotę zakończyć tą rozmowę. Była jak powolne wyrywanie jego duszy. BJ z lekko zmarszczonymi brwiami przyszpilał go wzrokiem. Widać było jak jego umysł robi nadgodziny, aby jakoś odnieść się do tego wszystkiego. – Nie chcę właśnie tego… żebyś się męczył, próbując pogodzić z tym, że twój przyjaciel masturbuje się myśląc o tobie. Że to twoje dłonie sobie na swoim ciele wyobrażam, że…
–Stop! Mam oględne pojęcie, co chcesz powiedzieć. – BJ uniósł dłoń, aby powstrzymać potok słów Tonego. Jego, graficznie nagle rozwinięta, wyobraźnia miała pożywkę na lata. Tony chciał odejść ze zrezygnowaną miną BJ jednak zatrzymał go stanowczo. Obejmując w pasie. – Stój!
–BJ…
–Poczekaj. Pozwól mi się teraz wypowiedzieć. – BJ nie miał zamiaru dać się spławić po raz kolejny. Rozumiał, że dla żadnego z nich ta rozmowa nie jest łatwa, ale unikanie jej nie mogło przynieść nic dobrego. Rozumiał, co Tony próbował zrobić. Potrafił nawet wydedukować, że robił to dla jego dobra. Nie był jednak pustakiem, sam mógł ocenić, co jest dla niego dobre. Pora, aby Tony sobie to uświadomił.
Postukał palcem pierś Tonego i mężczyzna skrzywił się z bólu. Cholera!
–Sorry. Posłuchaj mnie jednak mój kochany przyjacielu. Rozumiem, o co ci chodzi. Nawet, dlaczego to robisz. Pojmuję, że nie zmieni się twoje zachowanie czy uczucia względem mnie. Obojętnie czy tego chcemy czy nie. Nie chcę żyć bez ciebie. Nie mam zamiaru żyć bez ciebie. Muszę, więc zaakceptować cię takim, jakim jesteś…
–Ale…
–Moment, do ‘ale’ dojdziemy za chwilę. Chodź…– pociągnął go bez ceregieli na kanapę. Posadził go i sam usiadł. Blisko, ich boki niemal się stykały. – Dobra, po kolei. Po pierwsze nie wiele wiedziałem na temat gejów. Czy nawet mogę przyznać, że nigdy się nad tym tematem nie zastanawiałem. Oczywiście, że spotkałem się ze zjawiskiem, pewnie nawet się śmiałem z jakiś kretyńskich kawałów o gejach… tak czy inaczej wiedziałem, ale sama „idea” bycia gejem była mi obca. Nieznana. Nie brałem związku z mężczyzną pod uwagę… zwyczajnie, bo mi taki pomysł do głowy nie