PERŁY BABCI KLEMENTYNY
Wieczorem, gdy Marta zamknęła za sobą drzwi sypialni, od razu zapragnęła znów użyć pereł. Nie zobaczyła jeszcze tyle atrakcji w Londynie! Sięgnęła do kieszeni i oniemiała.
Pereł nie było.
Gwałtownie zaczęła przeczesywać kieszenie. Znalazła gumę do żucia, stary bilet do kina i cukierka.
Ale pereł nie było.
Opadła ze zgrozą na łóżko. Gdzie mogły się podziać? Starała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio miała je w ręku... Podczas rozmowy z bratem! A potem...
Bonifacy!
Musiał ją przechytrzyć! Może perły wypadły jej w ogrodzie, a ten cwaniak przykrył je stopą? Potem, gdy poszła do domu, schylił się i podniósł zgubę.
Czuła, jak wypełnia ją wściekłość na staruszka. Najgorsze, że nie mogła powiedzieć o niczym mamie. Bo jakby wyjaśniła całą historię?
Kolejne dni okazały się zadziwiająco pogodne. Lato postanowiło zaskoczyć ich ciepłymi promieniami słońca. Marta znudzona sięgnęła po książce, którą wcześniej czytał brat. Mama wytrwale malowała ściany pokoi. Dziewczynka często widziała, jak ubrudzona farbą kobieta przemyka po całym domu.
Teraz rodzicielka ubrana w czerwony, kucharski fartuszek, ubijała mięso na kotlety. Wszędzie roznosił się głośny odgłos ubijaczki.
- Co się ostatnio dzieje z Patrykiem? - zapytała kobieta siedzącą przy stole córkę. - Ostatnio przesiaduje całymi dniami w ogrodzie. Niby czyta książkę, ale z okna strychu widziałam, że siedzi i wpatruje się w drzewa.
- Co? - dziewczynka podniosła głowę z nad książki.
- Mówię o twoim bracie. - powiedziała soląc kotleta. - Dzisiaj znów siedzi w ogrodzie i duma o niebieskich migdałach. Może pójdziesz do niego i zobaczysz, co robi?
Marta odłożyła powieść i wyszła z domu. Patryka znalazła w najdalszym zakątku ogrodu. Siedział na wózku, odwrócony do niej plecami. Na kolanach położył książkę, ale głowę miał zwróconą w stronę zarośli.
Podeszła do niego i przeczesała mu dłonią włosy w zawadiacki geście. Chłopak jednak nawet nie drgnął. Odwróciła jego wózek przerażona.
Patrzył na nią niewidzącym, zamglonym wzrokiem. Pod jego bluzą, na szyi zobaczyła... Perły! A więc to on je wziął, a nie Bonifacy!
Mocno szarpnęła go za ramię, żeby wybudzić chłopaka z letargu. Po chwili spojrzał na nią zdumiony.
- Co... - wyjąkał.
- Zabrałeś moje perły! - powiedziała oskarżycielskim tonem.
Patryk w obronnym geście skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Popatrzył jej wyzywająco w oczy.
- A jeśli nawet, to co? - rzekł buntowniczo. - Perły bardziej przydadzą się mi niż tobie!
Marta założyła ręce na biodrach i posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Ja też ich potrzebuję. Doskonale wiesz, że nie wyjeżdżamy nigdzie na wakacje, bo wszystkie pieniądze mama wydaje na twoją rehabilitację! Dzięki perłom mogę podróżować po świecie, nie opuszczając swojego pokoju!
Brat wycelował w nią palec i rzekł z gniewem:
- Wreszcie się przyznałaś, że jestem dla was balastem. I że beze mnie żyłoby się wam lepiej...
Dziewczynka się obruszyła.
- Co?! Nic takiego nie powiedziałam...
- Ale to właśnie miałaś na myśli. - skwitował gorzko chłopak. - Dzięki perłom mogę być piłkarzem i biegać po boisku na zdrowych nogach. Mogę przemierzać swobodnie miasta i nie martwić się tym, czy na swojej drodze napotkam przeszkodę w postaci schodów lub wysokiego chodnika. Mogę nurkować na Malediwach...
- Na Malediwach? - spytała zaskoczona.
Patryk zrobił dumną minę.
- A tak! Nie ograniczam się tylko do bezcelowego szwendania się po Nowym Jorku czy Paryżu. Perły pomagają mi spędzać czas bardziej aktywnie. Nurkuję, wspinam się, chodzę na długie, piesze wędrówki... I powiem ci jedno, nie zrezygnuję z pereł. Musiałabyś odebrać mi je siłą!
Marta była zdumiona. Nie miała pojęcia, co robić.