Fairytale about Nadine cz.I
Ciemność. Wszędzie okropna ciemność i przenikliwy chłód. W kamiennej komnacie, na ogromnym łożu leżała młoda dziewczyna. Jej bardzo długie, niezwykle jasne, wręcz białe włosy bezładnie rozsypane po poduszce i dość blada cera wyraźnie odbijały się na tle krwistoczerwonej pościeli. Postać powoli zaczęła się budzić. Każdy, nawet najmniejszy, ruch sprawiał jej ból. Z trudem otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Początkowo nic nie widziała, ale gdy oczy przyzwyczaiły się już do ciemności zobaczyła stojącą w kącie obszerną szafę oraz znajdujące się pod zasłoniętym oknem biurko o dużym blacie i, wsunięte pod nie, rzeźbione krzesło. Dopiero po chwili zauważyła, tuż obok łóżka, na którym leżała, fotel. Siedział w nim blady, długowłosy mężczyzna, który uparcie się w nią wpatrywał. Wyglądał na około dwadzieścia lat. - Witaj. Nareszcie się obudziłaś. – jego głos był uprzejmy, ale chłodny. - Kim jesteś? Gdzie ja jestem? I kim ja jestem?! – dziewczyna zadała drżącym głosem mężczyźnie kilka pytań, przy ostatnim uświadamiając sobie, że nic nie pamięta. - Odpowiem Ci na dwa pierwsze pytania. Nazywam się Sariel i jestem właścicielem zamku, w którego komnacie właśnie się znajdujemy. - A ja? Kim ja jestem? Dlaczego nie chcesz mi tego powiedzieć? – dziewczyna próbowała się podnieść, jednak po chwili opadła wycieńczona na poduszkę. - Dowiesz się tego w swoim czasie Moja Droga. Teraz musisz jeszcze odpoczywać. – Sariel powiedział spokojnie, wstał z fotela i podszedł do dziewczyny. – Śpij już. – położył zimną dłoń na jej twarzy i zamknął jej oczy, po czym wyszedł. W głowie dziewczyny kłębiło się wiele myśli, przede wszystkim zastanawiał się, kim jest i jak się tu znalazła. Dotyk mężczyzny uspokoił ją i po chwili zasnęła. Obudziła się kolejnej nocy. Tym razem miała o wiele więcej sił. Wyszła z łóżka i zapaliła stojące na biurku świece. Zbliżyła się do szafy i przejrzała jej zawartość. Znajdujące się tam suknie były czarne, czerwone i granatowe. Wybrała właśnie granatową, z krótkim rękawem. Zaraz, gdy się przebrała w jej komnacie zjawił się Sariel. - Witaj Moja Droga. Czy jesteś gotowa do wyjścia? – spytał. - Witaj Sarielu. Tak, jestem. Gdzie pójdziemy? – odparła z ciekawością. - Zobaczysz. Gdy będziemy na miejscu, proszę cię, nie odzywaj się niepytana. Chodź za mną. Dziewczyna kiwnęła głową i posłusznie udała się za mężczyzną. Po kilku minutach para stanęła przed ogromnymi, rzeźbionymi drzwiami. Sariel pchnął oba skrzydła, które powoli otworzyły się skrzypiąc. Ich oczom ukazała się obszerna sala. Na jej krańcu stał długi stół. Siedziała przy nim długowłosa kobieta. Mężczyzna podszedł do niej i nisko się ukłonił. Ta odwzajemniła gest i zwróciła się do dziewczyny: - Witaj Moja Droga. Zapewne chcesz się czegoś o sobie dowiedzieć. – powiedziała cichym i melodyjnym głosem. - Tak, chciałabym. – odparła zapytana. - Więc usiądź. – kobieta skinęła dłonią i tuż przed stołem pojawił się fotel. Dziewczyna niepewnie do niego podeszła i usiadła. – Moja Droga, nazywasz się Nadine i tak, jak my – tu wskazała na siebie i Sariela – należysz do ostatniego żyjącego rodu Wampirów. - Wampirów?! – przerwała Nadine. Sariel wzdrygnął się przestraszony. Wiedział, że przerywanie Mistrzyni zazwyczaj źle się kończy, jednak zdziwił się, gdy kobieta wcale na to nie zareagowała, tylko spokojnie odpowiedziała: - Tak Nadine, Wampirów. Nic nie pamiętasz, ponieważ do twojej naturalnej przemiany doszło dopiero w dniu twoich osiemnastych urodzin, a nie zaraz po urodzeniu. - Nie wierzę ci… Nie wierzę! – Nadine uniosła się gniewem. Sariel zauważył, że tym razem Mistrzyni nie podoba się już zachowanie nowej podopiecznej. Kobieta wstała, a powietrze wokół niej zaczęło falować. Jej twarz ze spokojnej zamieniła się we wściekłą, pomiędzy subtelne i delikatne rysy wkradły się demoniczne cienie. Krzyknęła ostrym głosem: - Sariel, zabierz ja stąd