Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część XX
amym miejscu z którego rozdzielili się na poszukiwania. Mothman stał odwrócony tyłem do lustra ale Poitos widział je bardzo dokładnie. Przez moment zdawało mu się, że widzi w nim biegnącą, jakby uciekającą przed czymś Nikki. - Co się stało? - zapytał detektyw widząc zainteresowanie przyjaciela. - Nic. Mam już chyba omamy ze zmęczenia. Zdawało mi się przez chwilę, że widzę kogoś w lustrze. Mothman odwrócił się i teraz wraz z Poitosem patrzyli na szklaną taflę jak zaczarowani. Ujrzeli biegnącą Nikki. Nim zdążyli otrząsnąć się z wrażenia i zareagować postać dziewczyny znikła. - To nie jest lustro! - krzyknął John i podbiegł do tafli. Zaczął w nią uderzać pięściami tak długo aż jej powierzchnia pękła ukazując za sobą ciemny korytarz. Nie czekając na chirurga wbiegł do środka. Poitos nie zdążył wbiec do korytarza. Detektyw poczuł silne uderzenie w klatkę piersiową i został wypchnięty z tajnego przejścia. Upadł pod przeciwległą ścianą a z korytarza wyłonił się hrabia Cagliostro. - Gdzie ona jest? - ryknął. Nikki biegła przed siebie jak oszalała. Przewracała się i podnosiła. Nie liczyła już nabytych ani siniaków i guzów. To cud, że nie spadła ze schodów. Korytarz, w którym się poruszała zakręcał, zwężał się i rozszerzał. Nawet się rozdwajał. Nie miała już pojęcia w której części domu teraz się znajduje. Biegła już coraz wolniej i coraz częściej upadała. Chciała oprzeć się o ścianę żeby chwilę odpocząć i omal znowu nie upadła. Nie natrafiła plecami na żadne oparcie. Zaintrygowana, z wysiłkiem chodziła w różne strony aż natrafiła, wyciągniętymi rękami na ścianę. Odwróciła się i poszła w inną stronę. Po chwili natrafiła na kolejną ścianę. Teraz dopiero zrozumiała, że znajduje się w jakiejś tajemnej komnacie. Zmęczona usiadła pod ścianą. Miała nadzieję, że tutaj nawet Cagliostro jej nie odnajdzie. Dookoła niej panowały nieprzeniknione ciemności i uspokajająca cisza. Nikki przymknęła oczy i po chwili zasnęła ze zmęczenia. ** - Musisz im pomóc. - Julie? - zapytała Lady M. ale nie usłyszała własnego głosu. - Musisz im pomóc - jak echo powtórzyła zjawa. Agnes po chwili zdała sobie sprawę z tego, że ma zamknięte oczy. Gdy je otworzyła, w pierwszej chwili chciała się uszczypnąć ale nie mogła nawet ruszyć ręką. W mgnieniu oka jej zaskoczenie uległo przemianie w śmiertelne przerażenie. Chciała krzyknąć ale nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Czuła dziwną, nieokreśloną lekkość jakby ktoś doczepił jej do ciała skrzydła, jakby unosiła się w powietrzu. - Nie bój się. Lady M. dostrzegła coś na wzór skupiska oparów mgły niewidocznej na pierwszy rzut oka. Kolorem tylko o ton była ciemniejsza od cząsteczek powietrza. Kobieta rozpoznała kształt zamordowanej dziewczyny. Im bardziej się mu przyglądał tym bardziej rozpoznawała nawet rysy twarzy. - Co się dzieje? - Lady M. zapytała samą siebie w myślach i dopiero teraz, ku swojemu wielkiemu zdumieniu usłyszała swój głos. - Dostałaś drugą szansę. Ja niestety jej nie otrzymałam. I to nas różni. Dlatego też ja nie mam już możliwości powrotu na siemię jako śmiertelniczka a ty ją masz. Wyrokiem Boga mam być twoją przewodniczką. Agnes Mothman patrzyła otępiałym wzrokiem na zjawę. - Nic nie rozumiesz z tego co do ciebie mówię. Nie martw się, to normalne. Spróbuję ci to jakoś wytłumaczyć. Spójrz dookoła siebie. Lady M. posłuchała. Nie potrafiła ukryć zdumienia gdy zobaczyła przepływające wokół siebie chmury. - Czy ja umarłam? - Jeszcze nie. Spójrz w dół. Kobieta zobaczyła Agnes Mothman, samą siebie leżącą bez ruchu w komnacie. Widziała jak jej ciało powoli sinieje a z jej ust coraz rzadziej wydobywa się oddech. Poczuła odprężenie, błogi spokój. Wiedziała, że nie chce tam wracać. Chciała odpocząć. Jednocześnie widziała cienką nić trzymającą jej umierające ciało. - Musisz wrócić - duch Julie James zdawał się być nieubłagany. Lady M. buntowała się wewnętrznie, miała wątpliwości co do konieczności swojego powrotu. Raz jeszcze spojrzała w dół i jej oczom ukazał się zupełnie inny widok: