Opowieści z Hellsound. Bratnie dusze. cz1
-
Skąd znasz moje imię?
Starała
się opanować dreszcz, widząc jego dziwny uśmiech.
-
Wiem o tobie więcej niż byś chciała. Jak
będziesz czegoś potrzebować, krzycz a pomogę.
Odwrócił
się, znów przemienił i pognał gdzieś w noc.
Mise,
bo tak jej imię zdrabniali przyjaciele, nie patrzyła w ślad za nim, lecz szybko
weszła do środka i wbiegła na piętro, do swojego mieszkania. Wyciągnęła klucz
z kieszeni i cicho otworzyła drzwi. Dopiero po zamknięciu ich za sobą
odetchnęła głęboko i usiadła na podłodze, nie potrafiąc opanować nagłego
drżenia kolan.
Od
kilku lat nie znosiła, gdy matka zapominała zabrać czegoś na nocą zmianę do
pracy, bo to ona musiała jej to dostarczać. Teoretycznie, powinna bezpiecznie
wrócić ostatnim tramwajem. Lecz nie pierwszy raz zdarzyło się, że na niego nie
zdążyła.
Człowiek-puma...
Mise
podniosła się i wyjrzała za okno, usiłując przebić wzrokiem wirujące płatki
śniegu i ciemność, ale jej się to nie udało. Zastanawiała się, czego chciał w
zamian za dzisiejszą pomoc.
2.
-
Ten piekielny śnieg mógłby przestać w końcu
sypać! – Balerine uderzyła pięścią w stół.