Opowieści z Hellsound. Bratnie dusze. cz1
-
Źle będzie z wami, jeśli cokolwiek spróbujecie
mi zrobić! – krzyknęła ciepłym, aksamitnym głosem, teraz pełnym trwogi.
Roześmiali
się.
-
A co nam zrobisz, przytrzymasz sukieneczkę,
byśmy nigdzie się nie dostali? – zakpił Parleu.
-
Nie. Ja do niczego nie dopuszczę.
Szept
przypominał syk powietrza uciekającego z dziurawej opony. Wszyscy jak na
komendę spojrzeli w stronę z której dochodził.
Tuż
przy latarni stał wysoki cień. Postać ubrana była na czarno, jaśniejsze były
tylko włosy i cera.
-
Załatwimy chuchraka i zabierzemy się za małą! –
krzyknął inny z bandytów.
Nieznajomy
podszedł bliżej światła i na ich oczach zamienił się w weilką pumę, która
wyszczerzyła swoje imponujące zęby. Parleu się jednak nie wystraszył i ruszył
na zwierzę z gołymi rękami, pewien swojej siły.
Stało
się coś dziwnego. Puma roztroiła się. Jedna dopadła głowy człowieka, druga
zajęła się jego nogami, trzecia przbrała znów wygląd ludzki i z całej siły
kopnęła w jego brzuch. Nim towarzysze rzucili się mu do pomocy, Parleu
leżał na śniegu bez ruchu ze zmiażdżoną czaszką. Natomiast nieznajomy stał tuż
przed nimi, uśmiechając się dalej niczym dzikie zwierzę i wyciągając jedną z
dłoni w stronę dziewczyny.
Zastanawiając
się, kogo właściwie bardziej się boi, bandytów czy człowieka-pumy, dziewczyna
podeszła i podała mu rękę.