opowiadanie, które nie ma jeszcze tytułu :P
- Pomóc ci? – zapytała życzliwie blondynka. Annie poczuła, że pomyliła się co do niej. Dziewczyna nie była zła. Coś po prostu ją gryzło. Nie zamierzała w to wnikać. To nie jej sprawa.
- Nie trzeba. Dam sobie radę. A tak w ogóle mam na imię Annie.
- Sandy, a to jest Louise. – powiedziała i wskazała na koleżankę. Brunetka nawet nie uniosła głowy znad gazety. – Jeszcze raz bardzo ci dziękuję. Powodzenia. Zobaczymy się na imprezie.
- Na razie. – odpowiedziała Annie i wyszła z pokoju.
Z jednej strony cieszyła się na myśl, że będzie mieszkać obok Luke’a. To był jedyny plus całej tej sytuacji. W końcu ujrzała drzwi ozdobione podpisami. Odnalazła dwa znajome imiona – Sandy i Louise. Na samym środku widniały trzy imiona: Luke, Kevin i David. Annie domyśliła się, że chodzi pewnie o trzech właścicieli pokoju.
- Na co się tak gapisz? – usłyszała nagle. Odwróciła się i zobaczyła wysoką blondynkę o niebieskich oczach. Istny ideał. Nie zrobiła na Annie dobrego wrażenia. A może znowu się mylę, pomyślała.
- Sorry, patrzę na te drzwi. – odpowiedziała. – Ciekawy pomysł.
Blondynka zmierzyła ją od stóp do głów. Potem weszła do pokoju z zamazanymi drzwiami.
Dziwne, pomyślała Annie. Wreszcie otworzyła drzwi i weszła do pokoju. Postawiła walizki i położyła się na łóżku. Nie zauważyła, kiedy zasnęła. Nie dane jej było jednak spać zbyt długo. Kiedy się obudziła, ujrzała w swoim pokoju trzech chłopaków. Wśród nich był Luke. Siedział na jej łóżku. Pozostali stali w otwartych drzwiach.
- Co się stało? – zapytała zdziwiona? –Co wy tu robicie?
- Wybacz. Usłyszeliśmy, jak krzyczysz i chcieliśmy sprawdzić, co się dzieje. Zdziwiłem się, gdy cię tu zobaczyłem. – wyjaśnił Luke.
- Krzyczałam?
- Tak, wołałaś jakieś imię. Chyba Endy.
Annie przetarła oczy, żeby sprawdzić, czy na pewno już nie śpi. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że chłopaki w jej pokoju są prawdziwi.
- Przepraszam, obudziłam was? – zapytała przestraszona.
- Żartujesz? Jest dopiero dziesiąta. – powiedział jeden z chłopaków stojących w drzwiach. – Mam na imię Kevin. To jest David. Luke’a już chyba znasz.
- Tak. Jestem Annie.
- Wiem. – powiedział David. Był bardzo podobny do Luke’a. Podobnie, jak on miał czarne włosy i niebieskie oczy. Był nieco inny. Co innego Kevin. On całkowicie różnił się od kolegów. Miał blond włosy, a jego oczy były koloru miodu. Jedno było pewne. Wszyscy trzej byli nieziemsko przystojni. Jednak jeden z nich bezapelacyjnie był najprzystojniejszy.
- Śniło ci się coś złego? – zapytał Luke.
- Tak. Właściwie to mogłabym się do tego przyzwyczaić. Od trzech tygodni mam takie sny co noc. – powiedziała Annie. – Sorry, że tak was przestraszyłam. I przepraszam, że nie było mnie na imprezie.
- Spoko. Byłaś zmęczona. Ale jutro już ci nie odpuszczę. – zagroził Luke i uśmiechnął się szeroko. – Co takiego ci się śniło? Jeśli mogę zapytać.
Annie spoważniała. Nie była pewna, czy jest gotowa, żeby rozdrapywać te i tak świeże rany. Chłopaki to zauważyli.