OLIVIA
ę zastanawiasz i się gapisz?! Podpisuj! Krzyknął ojciec jej, a Wójcik uśmiechnął się pod nosem. Wzięła długopis po woli z z drżącą dłonią podpisała tam gdzie jej ponownie wskazał:Oliwia Grzybowska. -O a tu może pani zygzakiem maznąć.- A mogą być inicjały? Zapytała niepewnie inwalidka. –Tak, tak jak najbardziej też może być. Po czym przekładał jej na dole rogi stronic, a Oliwia podpisywała będąc nie zadowoloną w głębi duszy:”O.G.” Paweł Wójcik szybko schował swoją kopię umowy do teczki i odwrócił się ku wyjściu. –Już mnie nie ma dobranoc! - Chwileczkę a nie pokwitował mi pan za tamte 200 zł. Odezwała się matka Oliwii? – A tak, a to przy następnym spotkaniu za niespełna miesiąc jak otrzymam od pani drugą ratę. Ja tu jeszcze nie raz będę. Dorzucił Wójcik na odchodne. Nazajutrz inwalidka sięgnęła po kopię umowy podpisanej przez siebie i zaczęła uważnie czytać. Umowa nie posiadała ustalonej daty rozpoczęcia i zakończenia pracy, była bezterminowa, a cena w niej wystawiona wprost w osłupienie dziewczynę przyprawiła 50 tys. zł. –Boże mamo co ja zrobiłam najlepszego?... Rozpłakała się. –Czemu zmusiliście mnie do tego. Kobieta przeczytała umowę. –Nie płacz córciu ta umowa nie ważna, nie liczy się. Ważna będzie ta z MOPR-u, na tamtą w razie czego nie będą w sądzie zwracać szczególnej uwagi. Po miesiącu Oliwia napisała trzecie już chyba podanie z prośbą o przedłużenie umowy do MOPR-u. Nagle zadzwonił telefon. Odebrała: -tak słucham? –Dzień dobry jestem w pobliżu pani miejsca zamieszkania, czy mogę wpaść na moment po następną ratę pieniędzy? –Tak oczywiście, rodzice są w domu. Kiedy to powiedziała, usłyszała jak się facet rozłączył. –Kto to dzwonił? Zapytała ją matka. –Wójcik mamo, zaraz będzie u nas po ratę pieniędzy od ciebie. Gdy przyjechał wyciągnął z teczki wstępny kosztorys i mapki.-Proszę. Zwrócił się do matki inwalidki. Ale teraz są mi potrzebne pieniążki, bo ledwie co uprosiłem tą panią, która za mnie sporządziła te mapki i kosztorys na pochylnię dla córki, aby zrobiła to w jak pilniejszym terminie. Wyjaśniłem jej państwa sytuację. Kobieta znowu wręczyła jemu 2 stówy. –Proszę pana, ale chyba ma pan na tyle czasu, aby córka na maszynie napisała oświadczenie, że wziął pan od nas już 400 zł.? To nie potrwa długo. Pan podpisze. W tej samej chwili zadzwonił Wójcikowi tel. komórkowy w kieszeni. Natychmiast go odebrał: -tak, tak, dobrze już tam jadę. Po czym schował komórkę do kieszeni. –Aha zapomniałbym, proszę ten kosztorys z mapkami teraz koniecznie zawieźć do PFRON-u i oddać to dyrektorowi. Im wcześniej tym lepiej. A teraz przepraszam muszę jechać i tak jestem już bardzo spóźniony. Powiedział do matki niepełnosprawnej dziewczyny. –Na pewno pokwituję następnym razem. Uśmiechnął się i machając ręką powiedział: - do widzenia. Po czym wyszedł z mieszkania, „pozostawiając znowu całą rodzinę na lodzie”. Rodzice Oliwii zawieźli te dokumenty do PFRON-u Kiedy wrócili do domu po przejrzeniu ich przez dyrektora okazało, że kosztorys jest błędnie sporządzony. Dyrektor PFRON-u doradził im, by powstrzymali się ze spłacaniem rat za wyrobienie dokumentów na pochylnię wykonawcy i poprosili go o wyrobienie drugiego poprawnego kosztorysu. Tego co był błędny nie w ogóle nie przyjął. Po powrocie do domu Grzybowscy postanowili zadzwonić natychmiast do Wójcika. Matka Oliwii najpierw zadzwoniła na telefon domowy, ale nikt nie odbierał. Automatyczna sekretarka tylko się włączyła. Spojrzała na wizytówkę i wykręciła nr. tel. kom. –Dzień dobry właśnie wróciłam z mężem od dyrektora i jest mały problem. On po przejrzeniu stwierdził, że ten kosztorys jest błędnie wyrobiony i prosi w pilnym terminie o sporządzenie drugiego. Kiedy pan przyjedzie?.... Aha, dobrze dziękuję czekamy, do widzenia. Uśmiechnęła się Grzybowska. Odkładając słuchawkę. –No i co? Zapytał ją mąż. –Jutro przyjedzie. Prawda była taka, że pan Wójcik nie pojawił się ani nazajutrz,