Ogień zemsty 2,5
- Urodziłem się w zwykłej, chłopskiej rodzinie, kultywującej stare tradycje i pielęgnującej starożytne opowieści. Jak każdy z moich braci miałem pójść w ślady ojca, uprawiając połacie pola dla właściciela naszej ziemi. Pomijając kilka świąt, chłopi praktycznie nie mają wolnego czasu; przygarbieni do kawałka ziemi myślą tylko o tym, by dał on jak najwięcej plonów. – zatrząsł się, wyrażając tym swoje obrzydzenie.
- Mnie takie życie męczyło okropnie. Nie potrafiłem zachwycać się dodatkowym selerem, który wyrósł na moim poletku. Ja pragnąłem powietrza, słońca, wiatru, gwiazd, księżyca... Pani, Ty zapewne nie znasz takiego życia, ale mogę zapewnić, że jest nużąco monotonne.
- Dlatego przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekłem stamtąd. Było mi ciężko, pierwszym stworem, którego napotkałem...
Ale Księżniczka nie usłyszała już reszty opowiadania. Będąc jeszcze słabą po odniesionych ranach, usnęła, przytulona do grzbietu Milady.
Piss wstał, rzucając na nią koc uspokoił sumienie względem przykrycia swojej pani, spojrzał złowrogo na Kho, po czym również udał się na odpoczynek.
Las trzeszczał niesamowicie, gałęzie załamywały się pod ciężarem śniegu. Pomimo, że w pobliżu nie rozlegał się żaden inny dźwięk, wystarczało to by roznosił się echem wśród drzew spory hałas. Gdzieś z daleka dobiegło wycie wilka.
Ale czy na pewno wilka? Watahy wilkołaków także przemierzały rozległe lasy królestwa. Jeśli podejdą zbyt blisko, walka może być ciężka.
Kho przewrócił się na drugi bok i usiłował też zasnąć, z czym jednak miał duży problem. Pełne wilgoci, ciężkie płatki śniegu wciąż spływały z nieba, czyniąc wszystko przesiąkniętym wodą, nawet jeśli nie było wystawione bezpośrednio na dwór.
Nad ranem przestało prószyć. Wędrowcy natychmiast zwinęli swoje obozowisko i ruszyli w dalszą drogą, mając nadzieję, że nie zachorują przez przemoczone ubrania.
W pewnym momencie Kho kazał im się zatrzymać. Zsiadł z wierzchowca.
- Gdzieś tu powinna być wpół zarośnięta ścieżka, którą musimy pojechać. Racz, Pani, poczekać chwilę. – i zanurzył się w zaroślach.
- Byle nie za długo. – mruknęła.
Piss spojrzał za nim, mrużąc z niechęcią oczy.