Nowy Początek cz. I
- Oczywiście.
- Siadaj. Napijmy się.
Zajęliśmy miejsca przy stole a jeden z ochroniarzy podsunął nam
napełnione kielichy. Azankar wzniósł toast.
- Za dobrze wykonaną robotę.
Wychyliłem do dna. Musiałem przyznać, że trunek był przedni. Stwierdziłem,
że to najlepszy moment by przedstawić mu swoją propozycję. Sporo ryzykowałem,
ale nie mogłem już dłużej czekać. Rok pracy dla tego człowieka sprawił, że
zacząłem powoli zatracać się w okrucieństwie i przemocy. A nie odpowiadała mi
kariera zabójcy na usługach wściekłego psa. Teraz albo nigdy. Powiedziałem
sobie.
- Odchodzę – wypaliłem bez ogródek.
- Co? – Azankar zapytał zdziwiony.
– Możesz powtórzyć? Bo chyba się przesłyszałem.
- Odchodzę – powtórzyłem spokojnie.
– To była moja ostatnia robota jaką dla ciebie wykonałem.
Przyglądałem się jego twarzy, starając się rozszyfrować jakie uczucia
skrywa za maską spokoju i obojętności. Azankar nie zdradził się jednak nawet
mrugnięciem powieki. Doskonale nad sobą panował. Jego ochroniarze przestali pić
i z zainteresowaniem zaczęli przysłuchiwać się rozmowie. Już nie byłem tak
pewien swego jak przed chwilą. W napięciu oczekiwałem na odpowiedź.
- Dobrze więc. Pozwolę ci odejść.
Lecz najpierw wykonasz ostatnie zadanie. Później będziesz wolny.
Uśmiechnął się, a członkowie jego obstawy rozluźnili się i powrócili do
swojego poprzedniego zajęcia.