Nocna zmiana
Nikt nie odpowiadał. Chwyciła za klamkę dyżurki, ale drzwi były zamknięte. Wiedziała, że pielęgniarz jest na obchodzie. Zawsze musieli zamykać drzwi na wypadek, gdyby któryś z pacjentów zechciał zwiać ze swojej kwatery i dać sobie w żyłę. Poszła dalej, zaglądając do każdej z izolatek, mając nadzieję, że trafi na kogoś z personelu. W końcu korytarza wreszcie dostrzegła wózek ze strzykawkami. Rozejrzała się, ale nigdzie nikogo nie było. Postanowiła zejść do piwnicy, do magazynu po koc i wózek dla dziewczyny. Kiedy była na dole i chwyciła za klamkę, odskoczyła. W drzwiach stanął Gerard.
- Co ty tu robisz? Szukałam cię na górze! Mamy problem!
- Powoli. Co się stało?
- Dziewczyna w łaźni… musisz iść ze mną. Chyba któryś z pacjentów znów uciekł i są kłopoty. Muszę wziąć koc dla niej - kobieta próbowała nieskładnie szybko wyjaśnić sytuację.
- Jaka dziewczyna? Łaźnia jest zamknięta, przed chwilą tamtędy przechodziłem po gaziki do magazynu - mężczyzna zamykając drzwi, próbował rozmawiać z pielęgniarką.
- Ale jak zamknięta, przed chwilą tam byłam?!
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Chodź ze mną, to sam zobaczysz! - chwyciła go za rękaw uniformu i skierowali się w górę.
Po chwili Elżbieta chwyciła klamkę w drzwiach łaźni. Była zamknięta na klucz, a ze szpary między drzwiami i podłogą nie dobiegało żadne światło.
- Widzisz. Mówiłem. Chyba ci się coś przywidziało - stwierdził Gerard.
- Ale przecież... - kobieta w jednej chwili poczuła się jak pacjentka szpitala, która nie wie co się dzieje wokół niej.
- Wyglądasz na niewyspaną. Może to przemęczenie?
- Zamieniłam się z koleżanką dyżurami, ale spałam trochę.
- I masz odpowiedź. Jeśli się nie wyśpisz porządnie to po tobie. Wiesz jacy ludzie są tu zamknięci. Idź i połóż się, a ja zrobię później obchód na górze. Na dole jest nudno.
Kobieta pokiwała głową, przyznając mu rację i wróciła schodami na górę. Gerard dokończył swój obchód i udał się do swojej dyżurki. Nastawił mały telewizor i wyciągnął się na kanapie. Reszta wieczoru była spokojna. Pacjenci po swojej nocnej dawce leków spali jak zabici. W sumie połowa oddziału nie miała przepisanej nocnej dawki psychotropów, ale pielęgniarz swojego pierwszego nocnego dyżuru nie chciał zrywać się co rusz do psychopaty, który dotkliwie pobił swojego adwokata krzesłem na sali sądowej czy paranoiczki, która uwielbiała urządzać koncerty słyszalne w drugiej połowie budynku.
***
O świcie Gerard wrócił do domu. Xanax już w progu czekał na niego z wywróconą pustą miską. Mężczyzna nakarmił pupila i położył się na kilka godzin. Po jakimś czasie ze snu wyrwał go koszmar. Kolejny w tym tygodniu. Zlany potem i zdyszany, jakby właśnie skończył maraton, zerwał się z poduszki. Kot spał tuż obok, wygrzewając się w ciepłych promieniach słońca. Chciał się położyć, gdy zadzwonił telefon. Wzdrygnął się jeszcze bardziej, ale w końcu podniósł słuchawkę. Mężczyzna nie znał swojego ojca, ale odkąd pamięta, utrzymywał kontakt z sąsiadem, który traktował go jak własnego syna. Po krótkiej rozmowie umówili się na spotkanie późnym popołudniem.