Niechciany Prezent
W gabinecie prezesa Instytutu zadzwonił nagle telefon. Rene spojrzał na zegarek, było chwilę po 13.
- To pewnie ten kurier, więc czas zabrać się do roboty – pomyślał.
Podniósł słuchawkę i zwrócił się do rozmówcy:
- Tak słucham, mówi prezes Rene.
- Dzień dobry, czekam przy recepcji z dostawą nowych nasion – głos odpowiedział.
- Bardzo się cieszę, zaraz do Pana schodzę – odrzekł Prezes
Rene zerwał się z fotela, założył marynarkę i wyszedł z gabinetu. Gdy dotarł na recepcję, przywitał się z kurierem, odebrał walizkę i podziękował za dostawę. Kurier podał mu rękę na pożegnanie, a następnie wyszedł z budynku.
Po chwili, Prezes już z walizką w ręku, skierował się na podziemny parking samochodowy. Gdy już tam dotarł, przypomniał sobie, że to czego szukał, było po drugiej stronie miejsca, w którym aktualnie przebywał.
- Cholera, za rzadko tam chodzę – pomyślał – nieźle się zakamuflowali z tymi drzwiami.
Gdy pod chwili dotarł już na miejsce, stanął pod ścianą, która tylko z pozoru była zwykła ścianą. Nie było tam żadnych drzwi, ale bardzo wprawne oko mogło wypatrzeć ich delikatny zarys. Tworzyły go małe szczeliny w ścianie, które miały kształt prostokąta o wysokości ok. 2. metrów. Nie było tam żadnej klamki, aby to coś otworzyć. Było tam za to malutkie oko kamery, wprost idealnie zakamuflowanej.
Rene rozejrzał się dookoła i widząc, że nikogo nie ma na parkingu, wcisnął delikatnie jej mały, szklany obiektyw i czekał. Upłynęła chwila, a zza niby „drzwi” dało się słyszeć narastający syk. Jakiś mechanizm wprawił je w ruch i nagle cała ich powierzchnia wysunęła się do przodu, aby po chwili otworzyć się na oścież. W głębi znajdowała się winda, do której pospiesznie wszedł Prezes.
Gdy tylko przekroczył jej próg, drzwi za nim zamknęły się i poczuł, że zaczął zjeżdżać w dół. W windzie nie było żadnych przycisków oprócz czarnego obiektywu kamery, wystającej pod sufitem. Rene pomachał w jej kierunku z uśmiechem i oczekiwał w spokoju, aż dotrze na miejsce. Już po chwili poczuł, że winda zatrzymała się. Gdy otworzyły się jej drzwi, stał przed nim żołnierz.
- Witamy Panie Rene. Dawno tu Pana nie gościliśmy – oświadczył.
- Oj tak, tak. Jak widać, czasami mnie jeszcze potrzebujecie – zażartował Prezes.
- Zapraszamy do środka, generał juz czeka na Pana w swoim gabinecie – skinął żołnierz.