Niechciany Prezent
Erik ostentacyjnie pokiwał głową i oddalił się do swojego biurka. Miał przed sobą kilka godzin pracy nad nowym projektem. Po chwili spojrzał na nową partię myszy laboratoryjnych, stojących w głębi jego sekcji i przypomniał sobie o Panu Chomiku. Z tego chwilowego letargu, obudził go nagły dźwięk telefonu na jego biurku:
- Słucham, mówi Erik.
- A witam Pana. Dzwonię z recepcji, bo nie wiem co zrobić. Dochodzi godzina 15., a tu wciąż na stoliku czeka na Pana przesyłka z próbkami z Uniwersytetu. Jak dobrze pamiętam, to co środę Pan je odbierał?
Erik trochę się zmieszał, bo wprawdzie to on je odbierał, ale tą dzisiejszą juz miał w kieszeni fartucha. Pomyślał, jednak, że to pewnie z powodu większej ich ilości, cały proces potrwał dziś dłużej.
- Wszystko jest w porządeczku. Kurier pewnie zaraz je odbierze, więc nie ma się czym martwić. Dziękuję za czujność – odpowiedział recepcjoniście i odłożył słuchawkę.
Człowiek siedzący w recepcji również odłożył słuchawkę. Właśnie zauważył, jak kurier uniwersytecki zabiera małe srebrne pudełko ze stolika obok. Rozmiar tego pojemnika świadczył, że mogła się tam zmieścić tylko jedna próbka...
Erik był już trochę zmęczony. Kilka godzin intensywnej pracy spowodowało, ze zaczął już myśleć o powrocie do domu. Przed wyjściem przypomniał sobie, że zostawił w fartuchu nową próbkę, którą należało wcześniej przygotować do testów. Nie mając innego wyjścia wyjął ją z fartucha i postawił przed sobą na stole. Wyglądała jak najzwyklejsza próbka, zamknięta w srebrnym cylindrze. Coś jednak zwróciło jego uwagę. Dopiero teraz zauważył, że na jego boku jest coś napisane. Przyjrzał się temu z bliska - był tam enigmatyczny napis: CRV-7.
Jego umysł od razu otrzeźwiał:
- Co to do cholery jest? Czyżbym przypadkowo podmienił komuś próbkę? Jak to możliwe? – pomyślał.
Blady strach padł na jego twarz. Nie mógł zebrać myśli. Jednak po dłuższej chwili odezwała się jego naukowa dusza. Ciekawość wzięła górę nad strachem. Zaczął się zastanawiać, co z tym zrobić, kogo poinformować?
Doszedł w końcu do wniosku, że przeprowadzi własne dochodzenie w tej sprawie. Własne eksperymenty, które przeprowadzał w Instytucie, dawały mu poczucie, że jest w stanie sam dojść do prawdy. Nie bez znaczenia był fakt, że pragnął udowodnić całemu światu, jak wspaniałym jest naukowcem.
Z tym mocnym postanowieniem zapakował cylinder do plecaka i gdy tylko wybiła godzina 17., pożegnał się z kolegami z pracy i wybiegł z budynku. W drodze powrotnej do domu, nie mógł się doczekać, aż sprawdzi, co się kryje w pojemniku, który miał właśnie przy sobie.
Gdy dotarł do mieszkania, emocje sięgnęły zenitu. Wyjął ostrożnie cylindryczną próbkę i zaczął majstrować przy jej otwarciu. Nie było to trudne i po chwili stał przed nim otwarty pojemnik. Jego oczom ukazała się mała, szklana fiolka z dość klarowną, jasnożółtą cieczą w środku.
Potrząsnął ją lekko, aby zaobserwować zachowanie substancji – nic nie wzbudziło jego podejrzeń. Kształt pojemnika prawdopodobnie wskazywał, że jest to jakaś dawka, czegoś, co podaje się w zastrzyku.