Niechciany Prezent
Prezes lekko się przestraszył, ale nie dał tego poznać po sobie. Dowódca również się zorientował, że jego wypowiedź zaszła zbyt daleko. Zaczął wiec już spokojniej kontynuować swoją wypowiedź:
- Cóż, Rene to co do nas dzisiaj przyniosłeś, to klucz do sukcesu całego projektu. Jak dobrze wiesz, w pomieszczeniach obok, znajduje się tajne laboratorium wojskowe, które właśnie przygotowuje się do operacji „Pazur”. Te niby nasiona, które przyniosłeś, to nic innego jak specjalnie zmodyfikowany kod genetyczny, który zamierzamy wszczepić 12. bohaterom – żołnierzom ochotnikom, gotowych na pełne poświęcenie dla Helwecji. Według naszych genetyków, po okresie inkubacji, każdy z zaszczepionych żołnierzy, osiągnie ogromny potencjał wytrzymałościowy. Oni Rene, będą naszym plonem i początkiem nowej ery w siłach specjalnych. Będą 10-krotnie silniejsi niż zwykli komandosi, ich oczy będą w stanie widzieć perfekcyjnie w ciemności, a serce i płuca zdolne do przetrwania wspinaczki bez maski tlenowej na wysokości 10 km n.p.m.
- To będzie prawdziwy, szwajcarski Terminator – zawtórował podniecony Rene – o możliwościach, jakich nie śniło się innym armiom!
- O to właśnie Rene chodzi. Będziemy mieli sporą przewagę wśród innych potęg światowych. W chwili obecnej trwają kilkudniowe przygotowania, po których nasi bohaterowie dostaną pierwszą dawkę genów zawartych w wyizolowanym ludzkim wirusie. Po połączeniu z ludzkimi komórkami, oczekiwana mutacja genetyczna doprowadzi do...
W tym momencie Generał musiał przerwać, gdyż ktoś zapukał do gabinetu:
- Proszę wejść – zawołał wyraźnie wytrącony z rozmowy.
- Panie Generale, kawa gotowa, czy mamy ją podać teraz? – zapytał żołnierz
- Aaaa, prawie zapomniałem. Tak proszę przynieść dwie mocne kawy i nie zapomnijcie o mleczku!
- Tak jest! Już się robi Generale! – trzasnął obcasami żołnierz i natychmiast się oddalił.
Rozmowa w gabinecie wydawała się nie mieć końca...
* * * * * *
- Cześć nieroby! Koniec gawędzenia, wracamy do pracy! – wykrzyknął Erik, zwracając się do kolegów w laboratorium.
Pierwszy, jak zwykle, zareagował Stephan:
- Erik zamknij się, to, że ty już miałeś lunch nie oznacza, że inni nie mają innych planów.
- He, he głupole, sprawdzam tylko waszą obiadową czujność – radośnie wypalił ponownie Erik
- A ja wciąż, liczę na tę kanapkę co mi obiecałeś – kokieteryjnie dodała Nina z głębi pokoju.
- Ależ pamiętam, pamiętam. Możesz na mnie liczyć.....
- Mam nadzieję, że nie będę musiała liczyć do tryliona? – z uśmiechem dodała.