Niechciany Prezent
* * * * * *
Lufa karabinu jeszcze dymiła. Asekurujący żołnierz odetchnął z ulga, patrząc jak resztki mózgu spływały po ścianie obok szafy. Dosłownie w ostatniej chwili uratował kapitana. Ogromne cielsko bestii spoczęło u jego stóp.
- Było blisko....co to było do jasnej cholery? – pomyślał i zwrócił się do dowódcy:
- Kapitanie, jak Pańska rana?
- Szukaj pojemnika....nic mi nie będzie – ten wysapał.
Młody żołnierz zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Wszędzie były okruchy szkła i porozrzucane resztki mebli. Nagle, za swoimi plecami usłyszał jakieś charczenie. Pomyślał, że to pewnie kapitan potrzebuje pomocy, więc odwrócił się i zamarł.
Przed nim, chwiało się coś w postrzępionym mundurze kapitana – ani człowiek, ani zwierzę. To coś z czerwonymi ślepiami było gotowe na skok...
Żołnierz kątem oka zauważył, że jego karabin leżał obok na stole...zdesperowany wykonał ruch...
* * * * * *
- To będzie przyjemne spotkanie przy szklaneczce whisky – pomyślał starszy pan kierujac się w stronę budynku.
Złapał za klamkę drzwi i gdy je otworzył, do jego uszu dobiegły odgłosy strzałów i wołania o pomoc:
- Co się dzieje? Znów jakaś wojna? – stanął przerażony.
* * * * * *
KONIEC