nic

Autor: kierst
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Jak to po co, do samoobrony i do napadów z użyciem broni.

Wszyscy żywo zainteresowali się straszakiem, oglądali go, zaczęli się nim bawić, Muzyka dalej grała, dalej grał alkohol i dym papierosowy, i słowa. Pogadała chwilę, zamilkła, lecz wszystko dalej trwało i tańczyło, i dusiło, rozdzierało cztery ściany.

Nic nie mówiąc wyszła do drugiego pokoju, cicho zamknęła drzwi, usiadła na fotel. Zapaliła papierosa. Siedziała chwilę nieruchomo, patrzyła na wypuszczany dym, na ścianę, na firankę, na żaluzję, na okno, na stół. Wzięła zeszyt i długopis. Kilka słów wyszło, potem kreski, niby rysunek, niby wykrzyknik spod długopisu. Drzwi się otworzyły. Wszedł Piotrek. Przykucnął przy jej nogach, chwiejąc się oczywiście, chwycił jej dłoń. Patrzył w oczy.

-Co ci jest?

Nie odpowiedziała od razu. Nic jej nie było, wiedziała jednak, że nie lubi takiej odpowiedzi, a ona nie lubi kłamać. A może i jej coś było, ale też nie chciała o tym mówić, bo bała się, że jak zwykle ukarana będzie krzykiem, mówieniem, że wszystko to nie prawda, że ona wymyśla, że wyjdzie na to, że fochy tylko strzela i nie ma powodów do smutku, od cierpienia. Odpowiedziała:

-Nic.

-Jak to nic, przecież widzę.

-No nic.

-Aha- pół bełkocząc, pół denerwując się odpowiedział.- Będziesz tu siedziała?

-No.

-Czemu?

Chwila milczenia, co ma mu odpowiedzieć, by się nie zdenerwował na nią. Przecież nie to, że jest najzwyczajniej w świecie smutna.

-Tak sobie, chcę posiedzieć sama.

-Aha, chcesz piwo?

-Nie.

-A ja chcę.- bełkoczącą dumą tu powiało i, że na złość mamie odmrożę sobie uszy.-Idę.

Spojrzała tylko na niego, obojętnie. Poszedł. Została sama. Wiedziała, że jest na nią wkurwiony i że jeśli miałby pizdę, to miałby ją w piździe, ale teraz ma ją w dupie, na pewno w punkcie stycznym swego odbytu, lub jelita grubego, tam, gdzie formułuje się gówno. Wiedziała to. Nie mogła jednak być zadowolona, bo kurwa nie miała ku temu żadnych powodów, on jej ich nie dawał, ale o kant dupy to, trzeba będzie skończyć i już się nie litować i nie wracać, gdy płakał będzie. Chciałaby nie myśleć po prostu o tym, że on płacze, czasami się ludziom należy, ale ona tak nie umie niestety, nie lubi gdy ktoś płacze, nawet jeśli zasłużył i przybiega szybko łzy ocierać, by potem nią ocierano ścieki spod zlewu. Pierdolnięta jest po prostu, matka Teresa kurwa, o zaciśniętych szczękach bez wykrytego dotąd mózgu.

Wzięła oddech. Starała się o tym nie myśleć. Zobojętnieć. Nawet jej się to udało. Patrzyła ślepo przed siebie. Głęboki wdech i szybki wydech. Długopis w rękę.

„Rozpuszcza się dzień. Ciasno jest w pokoju. Żarówka wciska w oczy ułudę światła. Pod paznokciami mieszka tęchlizna tego, co minęło. I dobrze, że minęło. Oczy topią się beznadziejnie, beznamiętnie w tym, co jest im dane. Jest im dane i co z tego? Od ścian odbijają się głosy, jak wódka w szklance. Palce udają, że chcą, lecz nie, nie chce im się. Oddech próbuje być lekki, a kumuluje się gdzieś tam w środku i od niechcenia ciężko wychodzi. Myśl już nie chce płakać, a jakaś łza głęboko się rodzi. Bywają rzeczy bezinteresowne, naprawdę. Ona naprawdę nie chce żadnych podziękowań, żadnych nagród. Nie dostaje ich. Nie obchodzi jej to, naprawdę.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kierst
Użytkownik - kierst

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-03-02 00:45:33