nic
-No dawaj, co mówią te głosy? Każą ci nas zabić?- oczy jego i twarz przeklęcie piękna.
-Więc tak mniej więcej kiedyś pachniał ogórek.
-Co ty o ogórku nawijasz, to musi mieć jakieś froydowskie tłumaczenie, fallusy same masz w głowie.- He He He bełkoty bełkoczące, równie bełkoczący był wówczas jego śmiech. Ledwo go zrozumiała. Kontynuowała, nic sobie z tego postanowiła nie robić i oddać się, poddać i chyba uwagę na siebie zwrócić, bo miała pewien plan.
-Pachniał jeszcze oddechem, cichą radością. Smak jego był sokiem uśmiechu. Och, dużo radosnych rzeczy było kiedyś. Hardo tańczył między zębami, potem zostawiał zamsz w ustach. Kiedyś ogórek można było dotykać, wąchać i smakować. Dmuchawce kiedyś były westchnieniem łąk, senną perspektywą światła, lekką pieszczotą, spokojną ucieczką w wiatr, w wolność. Kiedyś można było wziąć dmuchawiec, lub złapać jego strzałkę i przezeń patrzeć na niebo. Horyzont wyznaczać jego okręgiem, mrużąc oko. Tak, kiedyś można się było bawić. Kiedyś można się było bawić. Piwo kiedyś było piwem, smak miało gorzki, lecz świeży, gasił pragnienie i smutek. Kiedyś można było ugasić smutek. Wiał kiedyś wiatr. Miał cztery strony świata i wszystkie zabarwienia uczuć, duszą kiedyś był wiatr. Czas miał przyjemną rozkosz teraźniejszości, każdą chwilę znacząc czymś wyątkowym. Chrupki kiedyś rozpływały się w ustach lub rozprzestrzeniały się w nich milionami okruszków,. Zostawiając słodycz lub pikanterię wyrazistości. Brzuchy kiedyś pełne były, słoiki też i głowy pełne, ale nie przepełnione, nie duszące, lecz spokojnie płynące. Kiedyś tak było. Kiedyś był świat, słońce, woda, gazeta, telewizja, książka, wiatr, cmentarz, miska, praca, uśmiech, pociecha i wszystko. Teraz, teraz…
Zamilkła na chwilę, oni patrzyli, spoglądając coraz na siebie, zasłuchali się lub próbowali się zasłuchać. Zośka trzymała dłoń za plecami, jakby czegoś tam szukając. Twarz miała daleką, oczy patrzące, lecz gdzieś, gdzie tylko ona być mogła. Skupiła się, zacisnęła szczękę. Wycedziła przez zęby:
-Teraz, teraz… nic nie ma. – To powiedziawszy szybko wyciągnęła rękę zza pleców. Miała w niej pistolet, otworzyła usta, wsadzając w nie lufę.
-Zośka, nie!- krzyknął Piotrek, chwytając ją za rękę, drugą dłonią wytrącając pistolet z jej dłoni. Wszyscy byli przerażenie. Ona chciała się śmiać, lecz jak zwykle jej to nie wyszło. Uśmiechała się tylko i parskała ze śmiechu.
-Kurwa, Zośka, odjebało ci?! Pierdolnięta jesteś?- Piotrek oczywiście, reszta patrzyła oniemiała, Edek tylko patrzył rozradowany na śmieszną sytuację, zaczynał nawet się śmiać. Przeklęcie piękna twarz i oczy chwyciła spowrotem pistolet i wciskać zaczęła Zośce, co było niepotrzebne, bo wzięła go od razu.- To masz kurwa, no strzelaj, kurwa, strzelaj.
Znowu wszyscy zamarli, Zośka patrzyła nienawistnym okiem na piękno przeklęte Piotrka twarzy. Szybo, by inni nie zdążyli zareagować, wsadziła lufę do twarzy i nacisnęła spust.
-Puf.- powiedziała i zaśmiała się.- To straszak tylko, He He, co wystarczyłam was?
-Straszak? Kurwa zajebisty, skąd go masz?- spytał Mustafa.
-Na Allegro kupiłam, niezły co?
- Niezły no.
-A po co ci on?- przeklęcie piękne oczy pytały.