Moc bursztynu cz-7
- Jak minął? Przecież jeszcze nie dokończyłem naszej rozmowy?
- Nie szkodzi, dokończysz przy następnej wizycie – odparła pewnie, otwierając drzwi.
- Posłuchaj Małgorzato…
- Czas minął! – przypomniała podniesionym głosem.
- Jesteś zdrowo stuknięta! Właściwie, zawsze byłaś stuknięta! – wrzasnął przez zamknięte drzwi.
Małgorzata udała, że nie słyszy. - Tak będzie lepiej – pomyślała.
Pomimo że dobiegała końca druga dekada września i słoneczko później wschodziło, ale zapowiadał się ciepły dzień. Małgorzata przeciągnęła się jak niemowlę, prostując swoje ścierpnięte nogi. Zamknęła oczy, czuła się szczęśliwa jakby nowonarodzona. Cieszyło ją, że syn nie przyjeżdża na weekend. Postanowiła, że nie będzie wychodziła przez dwa dni z mieszkania i jej ubraniem wizytowym będzie wyłącznie podomka. Choćby nie wiem, co się działo nie chcę nikogo widzieć ani słyszeć, tak sobie powtarzała. Jednak niedługo nacieszyła się samotnością, bo jak na złość odwiedziła ją ciotka Bożena.
- Dlaczego Małgorzato, nie pokazałaś się na urodzinach? - spytała na dzień dobry.
- Czyich urodzinach?
Ciotka wlepiła w Małgorzatę swoje paciorkowate oczka i ujęła się pod boki.
- Na urodzinach wuja Rycha – powiedziała bardzo głośno.
- A miał urodziny? Ile latek mu stuknęło?
- Nie udawaj, że nie wiesz.