Moc bursztynu cz-7
- Ty sprzedajesz działki? – roześmiała się ironicznie.
- Oczywiście, przecież to moje działki – odpowiedziała bardzo spokojnie.
Ciotka stanęła jak wryta w ziemię. Zaczęła mrugać swoimi małymi ślepkami, jakby dopiero dotarło do niej czyje są działki.
- Nie możesz tego zrobić, te działki to sens jego życia.
- A co mnie to obchodzi? Przecież mnie też zamienił na młodszą i jakoś to przeżyłam. Wobec tego nie sądzę, żeby Norbert z tego powodu się wieszał.
Ciotka nic nie odpowiedziała. Nie patrząc na Małgorzatę, zabrała swoją torebkę i czerwona niczym burak opuściła mieszkanie.
Po wyjściu ciotki, Małgorzata odetchnęła z ulgą. Przez moment miała przed oczami wściekającego, miotającego wulgarnymi wyzwiskami Norberta. Ale nie obchodziło ją to, przecież on zaczął tą wojnę. Skoro zażądał podziału majątku, będzie miał sprawiedliwy podział – rzekła sama do siebie.
Weszła do sypialni i spojrzała na niezaścielone łóżko. Wraz wyjściem ciotki odeszła jej ochota na spanie. Usiadła na brzegu, głowę wsparła na dłoni z myśli nie schodził jej Dawid. Zdawała sobie sprawę, że on szuka tylko przygody, a ona nie może ponieść się emocjom. Nie zniosłaby, gdyby ktoś nazwał ją jego matką. A tak by z pewnością było. Pomimo że Dawid dał jej słowo, nie widywać się z nią. To nie była pewna, że od czasu do czasu, nie wpadnie do jej biura. W takim przypadku nic nie zrobi, przecież ma prawo spytać o wyjazd za granicę.
Ale nie zaprzeczała sama sobie, żeby ten młody mężczyzna nie zrobił na niej wrażenia. Zrobił, nawet wielkie wrażenie, już od pierwszej chwili ich spotkania. Było jej niezmiernie przykro, że jest taki młody, nawet nieraz zbierało jej się na płacz. Ale była bezradna, żeby cokolwiek zmienić. Gdyby było można sobie lat ująć, a jemu dodać: zrobiłaby to bez zastanowienia. Podniosła się z ciężkim sercem. Podeszła do telefonu i wystukała numer na stadninę koni. – Panie Boże dopomóż mi, bym tam znalazła sens swojego życia – szepnęła.