Moc bursztynu cz-7
- Pleciesz trzy po trzy, Norbercie. Czyżby nadmiar alkoholu uciskał ci na mózg? Powiedz mi jeszcze, dlaczego unikasz swojego syna? Czyżbyś nie potrafił spojrzeć mu w oczy? A może się go boisz? – zarzuciła go pytaniami.
- Nie martw się, na pewno kiedyś z nim porozmawiam i wytłumaczę się z wszystkiego. Nie sądzę, żeby mnie nie zrozumiał, jest przecież dorosłym mężczyzną. Jednak pozostawmy naszego dorosłego syna i porozmawiajmy o mieszkaniu. Wiem, że nie jesteś w stanie opłacić czynszu. Wobec tego proponuję uczciwą propozycję przedzielenia lokalu na połowę.
- Przykro mi, ale muszę odrzucić twoją propozycję. Po prostu nie chcę żebyśmy wchodzili sobie w drogę. Ja mam swoje życie, a ty swoje. Właśnie dlatego powinniśmy trzymać się z dala od siebie. Jeśli Tomek ożeni się z Martą i wyjedzie do Berlina, jak planuje. Wtedy ja zrezygnuję z obecnego mieszkania. Liczę, że w ciągu dwóch miesięcy, powinno się wszystko wyjaśnić.
- No dobrze. Jeżeli opuścisz to mieszkanie, jak planujesz. Dokąd wtedy pójdziesz?
- Nie wiem, o tym pomyślę później. Coś wspominałeś o podziale majątku? To byłoby śmieszne, gdybyśmy dzielili się starymi gratami. Przecież nasze meble są zakupione w latach osiemdziesiątych. Radzę ci się zastanowić, kto w dzisiejszych czasach kupuje takie meble?
- Jakie meble masz na myśli? – spytał zaskoczony.
- Meble z trzech pokoi, możesz sobie zabrać, Norbercie. To znaczy, że mam na myśli meble, które kupiliśmy wspólnie. Jeżeli masz na myśli antyki, to właśnie postanowiłam je sprzedać.
Norbert zerwał się z miejsca ja poparzony wrzątkiem.
- Jak sprzedać? Za ile sprzedać? Nie możesz tego zrobić, nie znasz się na sprzedaży. A Tomek o tym wie?
- Oczywiście, że wie. Ja w przeciwieństwie do ciebie, wszystkie sprawy omawiam ze swoim synem. Norbert zamyślił się. Chyba zdał sobie sprawę, że Małgorzata wcale nie jest taka głupia za jaką on ją uważa. Milczenie przerwała Małgorzata. Postukała palcem po tarczy zegarka i zamrugała na Norberta oczami. – Czas minął, zbieraj się – rzekła nieco rozkazująco.