Moc bursztynu cz-12
- Nie mogę odejść Dawidzie, bo zatrzymują mnie twoje łzy. Dlaczego ty w ogóle płaczesz, nie szkoda ci łez?
- Niedługo mnie ich zabraknie i nie będę miał czym płakać.
- Pamiętaj Dawidzie. Kiedy tobie zabraknie łez, ja ze spokojem odejdę.
- Dokąd, Małgosiu?
- Odejdę do nieba. Jest tam całe moje pokolenie; widziałam ich.
- Nie możesz odejść, Małgosiu! Kocham cię! Jesteś dla mnie całym światem!
- Taka kolej rzeczy, Dawidzie. Każdy musi kiedyś odejść – powiedziała, oddalając się.
- Małgosia! Małgosia! Małg… Z odrętwienia wyrwał go alarmujący dzwonek, który dzwonił dobre dziesięć minut. Potarł palcami czoło i rozejrzał się po pokoju. Dzwonek dzwonił nadal, nie przestając nawet na chwilę. Kiedy otworzył drzwi – ujrzał ojca i swoją matkę. – Mamo. Zawsze się zjawiasz, gdy cię bardzo potrzebuję. Skąd wiedziałaś, że pragnę, byś przyjechała?
- Moje serce mi podpowiedziało, Dawidzie. Może nie byłam dobrą matką, skoro podrzuciłam cię na wychowanie babci. Ale pamiętaj, moje serce bije tylko dla ciebie.
Przytulił jej dłoń do swojej skroni i odezwał się z wielkim smutkiem.
-Małgosia jest bardzo chora, odwiedziła mnie we śnie. Potem się oddalała coraz bardziej i nie mogłem jej dotknąć. Wiesz mamo, że Małgosia miała wypadek?
- Tak, zadzwonił do mnie tata i o wszystkim mi opowiedział. Ale ty synu, musisz być dzielny.
- Co to znaczy, być dzielnym? Tato, wy coś przede mną ukrywacie?
- Tak Dawidzie. Stan zdrowia Małgosi, się znacznie pogorszył. Lekarze zrobili już wszystko, co było możliwe. Nie mogą ją obudzić z narkozy.
- To znaczy, że ona umrze? Nie, to nieprawda. Nie pozwolę jej odejść – bełkotał. Przystanął przed rodzicami. Łzy dławiły go w gardle, i nie pozwoliły wydobyć ani jednego słowa. Zebrał wreszcie wszystkie siły i zaczął krzyczeć. – Na tych rękach, wyniosłem ją z morza! Nie oddam jej ziemi! Ona jest moja!