Agent Stephen Rozdział XIII cz.IV
Britz wpadł do mieszkania z grupką esesmańskich żołnierzy. Stanął nad ciałem kobiety i pochylił się, jakby szukając śladów, które zostawił morderca.
- Nic… kompletnie nic tutaj nie ma, żadnych śladów. To musiał być zawodowiec, który potrafi zatrzeć nawet najmniejsze ślady.
- Tylko kto to mógł być ? – Zapytał niepewnie Sheling, gdyż znał Britza od dawna i wiedział, że musi uważać na to co mówi w jego obecności.
- Nie mam pojęcia. Jesteśmy zmuszeni przeprowadzić śledztwo, bardzo dokładne śledztwo!
Zabrzmiało to tak jakby Britz planował przeprowadzić czystki w szeregach swoich podwładnych. Tak jak zrobił to Stalin, który zlikwidował najważniejszych dowódców w Armii Czerwonej, jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej.
Kiedy Sheling to usłyszał zaniepokoił się o swój los. Nic więcej nie chciał dodać, aby nie zdenerwować Britza. Z jednej strony nie był jego bezpośrednim podwładnym, ale major miał wielu znaczących znajomych, którzy obracali się w wyższych sferach Trzeciej Rzeszy.
- Poinformuje o tym Hogla, a później pomyśle co dalej. – Uniósł się znad ciała kobiety i usiadł naprzeciwko Shelinga.
- Teraz powiedz mi mój przyjacielu, jak do tego doszło, że znalazłeś się w tym mieszkaniu, właśnie w takiej sytuacji.
Sheling nic nie odparł, ponieważ bał się reakcji Britza, a to mogło tylko pogorszyć jego stosunki ze swym przyjacielem, tak przynajmniej traktował majora.
- Przecież byłem u ciebie w biurze po dokumenty, wczoraj wieczorem. Miałem zanieść je właśnie Elizabeth, aby ta sprawdziła ich wiarygodność. Reszty już chyba się domyślisz ? – Odparł w końcu niepewnie Sheling.
- A tak, coś sobie przypominam, w takim razie musisz zabezpieczyć to mieszkanie na czas śledztwa, a ja pojadę teraz do siebie, muszę odpocząć. Myślę, że nasz Casanova będzie szukał tej kobiety, więc obserwujcie to mieszkanie.
Britz wyszedł z mieszkania, a Sheling usiadł bezradnie na fotelu pod ścianą.
- Zabezpieczcie zwłoki i całe to mieszkanie, ja jadę do swojego biura. – Powiedział po chwili do żołnierzy stojących na progu drzwi.
Wyszedł z kamienicy i wsiadł do swojego czerwonego opla.
Oficer wszedł do swojego mieszkania i ściągnął czarne, zakurzone buty, które miał na nogach od samego rana. Położył się na łóżku, aby odetchnąć, a w głowie układał swój własny plan, jaki pomoże mu uciec przed czystkami, które może w każdej chwili przeprowadzić Britz. Zauważył już inne zachowanie majora w jego obecności.
* * *
Zbliżał się wieczór, a na ulicach słychać było tylko warkot niemieckich ciężarówek, które przewoziły nieznane ładunki. Ubrałem się w mundur i zabrałem ze sobą kaburę z pistoletem. Nie wiedziałem co mnie może spotkać w mieszkaniu Elizabeth.
Wyszedłem na zewnątrz kamienicy i wsiadłem do tramwaju. W wagoniku nie było nikogo, oprócz dwóch podpitych już żołnierzy Wermachtu. Usiadłem na jednym z wielu wolnych miejsc i zerknąłem na zegarek. Dochodziła dziesiąta, pomyślałem, że to dobra pora na wizytę u kobiety, którą i tak mam zlikwidować. Mniej ludzi na ulicy, to mniej zamieszania, które mógłbym rozniecić wokół huku wystrzelonego pistoletu.