MELODIA cz.3
I nagle mnie pocałowała.
Zachłysnąłem się oddechem i krwią w jej ustach. Nie wiem jak zdołała do mnie przyjść ani czemu tak zrobiła. Poczułem, że się duszę i chciałem się wyrwać z jej uścisku. Była zadziwiająco silna jak na jej stan. Wpadłem wreszcie w panikę, porażony sytuacją i koszmarami z przeszłości, które zaraz do mnie powróciły. Dopiero gdy dosłownie upadłem pod nią a kilka rąk wreszcie zaczęło mi pomagać, nabrałem odrobiny oddechu.
Upiłem jej krwi…
Jedyne co potem pamiętam, to że nastąpił atak, którego nie mogłem powstrzymać. Pamiętam okrzyki strachu i nawoływania do pośpiechu, skierowane do tych, którzy przybiegli mi na pomoc.
- Traci przytomność! – zawołał ktoś.
Ja? Czy ona?
- Spokojnie – powiedział do mnie miękki męski głos – Słyszysz mnie? Miałeś atak, chłopie. Zaraz cię stad zabierzemy.
Pogotowie.
Nienawidzę szpitali!
- Nie…- usłyszałem zgrzytliwy głos, mówiący po francusku – Tylko nie to…
- Co on powiedział? – zapytał ktoś po włosku.
- Nie wiem – odparł ratownik w tym samym języku, jak wcześniej zwracał się do mnie – Nie zrozumiałem. To chyba Francuz.
Mój głos…
Zacząłem śmiać się histerycznie, choć czułem oszałamiające znużenie. Chyba poważnie mi odbiło. W chwile potem film mi się urwał…