MELODIA cz.3
Powtarzał te swoje zapewnienia tak długo, spokojnym i łagodnym tonem aż wreszcie poczułem, że mu wierzę. Odetchnąłem, uwolniony od grozy, ukojony jego głosem i ciszą, która nastała. Spoglądał na mnie nie jak nastolatek, ale jak człowiek, który niejedno już widział. Jego matka…
- Jean – powiedział cicho – Nie wracaj tutaj. Tu nie będziesz czuł się dobrze. Ja będę odwiedzał ciebie. Matka…Wiem. Po prostu wiem. Ojciec też. Dlatego rzadko tu jest…Odpocznij.
Wrócił do niej.
Z wolna dotarło do mnie co właśnie narobiłem. Swój stan psychiczny miałem w głębokim niepoważaniu.
Musiałem odejść. Dla samego siebie.