"Mały kraj" ; koniec mojej książki [ 68.. ]

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Ruszyłem w tym kierunku, a za mną pozostali. Rychło okazało się, że był to ów cudak w garniturku, w kapelusiku, z apaszką pod szyją. Nie było już sensu krążyć i szukać innego miejsca. Tłok był na spacerniku, a tu była jedyna możliwość ukrycia się z nalewką.

- Chyba się zmieścimy – powiedziałem do towarzyszy, zupełnie lekceważąc tamtego.

- Drobni z nas pachołkowie, upchamy się jakoś. – Pułkownik odzyskał dobry humor.

- Mnie nogi nie bolą, ja postoję – oświadczył Nowy.

- Mamy dzielną młodzież. I grzeczną. – Pułkownik był zadowolony, że ścisku nie będzie.

- Nowy ma klasę. Będzie wyglądało, że trzyma wartę – żartowałem.

     Postanowiłem wziąć sprawę we własne ręce i usadziłem wszystkich w kolejności, jaka mi odpowiadała. Judasza posadziłem obok cudaka, potem usiadłem ja, a ze skraja, z tej widocznej strony – usiadł Pułkownik. Nowy nie wiedział za bardzo gdzie ma stać, i w końcu stanął o krok przede mną.

- To do roboty – powiedziałem, i wyciągnąłem z kieszeni szlafroka butelkę, zresztą, niewinnie wyglądającą, bo po soku z porzeczek, i rozlałem. Gdyby nie szklanki, które każdy nadstawił, nikt by się nie domyślił, jaką zawartość kryła butelka. Ale nikt aż taki wścibski by nie był. Teraz jedynym świadkiem naszego alkoholowego uzależnienia był cudak.

     - Za co wypijemy? – zapytał Pułkownik.

- Za rychły powrót do domu – zaproponował Nowy.

- Dobry pomysł. A może są inne propozycje? – szukałem ciekawszego toastu. – Panie Judasz… za co by pan wypił?

- Ja?...

- No, pan. Taki toast od serca – wyjaśniłem, i zaraz poczułem ciekawość, co też kuternoga wymyśli.

- Nie musi być od serca – Pułkownik się ożywił – bo serce to czasami zły doradca. Rozum, panowie, rozum, ot co.

Teraz czekaliśmy na Judasza.

     A Judasz, widać, poczuł na sobie nasz wzrok, bo cofnął się w głąb siebie, i milczał. Stary chłop, a wciąż strachliwy.

- No nic. To może ja – ucieszyłem się z porażki Judasza. – Wypijmy za tego z nas, który pierwszy opuści szpital.

- Nogami do przodu? – Nowy był rozbawiony, ale miał już ochotę przechylić szklankę, i łypał na nas okiem, czy już.

- Panie Nowy… do domu, do swojego łóżeczka, gdzie gorący termofor i żoneczka. – Pułkownik uniósł szklankę i każdy wykonał ten sam gest, po czym wypił. Tylko Judasz długo się męczył, cicho wzdychał, a i sapał.

Rzuciłem okiem na cudaka. Wyglądał na zdziwionego.

Ciekawy byłem kim jest, ale nie chciałem pytać. Kombinowałem, by się wyręczyć Pułkownikiem. Przecież z nim rozmawiał. Ale to dziwne… bo teraz się nawet nie przywitał.

- W dawnych czasach toasty były niezbędne – odezwałem się. – Towarzystwo przepijało do siebie, jako wyraz szacunku. Dzisiaj wystarczy ogólne: No to siup w ten głupi dziób.

- Albo chluśniem, bo uśniem, albo łykniem, bo odwykniem – uzupełniał Nowy.

- Każdy ma to na co zasłużył – wyjaśnił Pułkownik .– My, na ten przykład, nie zaproponowaliśmy sąsiadowi kieliszeczek leczniczej nalewki. Zdziczenie obyczajów otarło się i o nas. Czy kolega – i Pułkownik wychylił głowę w jego stronę – da się skusić na mały kieliszeczek? Zapewniam, że dobra, i w sam raz do poduszki.

- Panowie piją alkohol? – Cudak wydawał się zgorszony, ale uderzyło mnie to, że strasznie niewyraźnie mówił. – Nie zaszkodzi? Tu, w szpitalu? – wyraźnie był zgorszony. Lecz nie odpowiedział na propozycję.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38