"Mały kraj" ; koniec mojej książki [ 68.. ]
A Pułkownik? Czym się od niego różnię? Ma ptasią sylwetkę, krok marabuta, a jednak przyciągnął kobietę młodszą o 30 lat. To cud. A może taką siłę przyciągania ma władza? I mundur?
Tylko, że Pułkownik nie ma sobie nic do zarzucenia. On nie obudzi się z przekonaniem, że jego twarz jest każdemu znana, i nie ma się gdzie przed nią ukryć. To nie on musi co rusz zalewać robaka mocną nalewką. Pułkownik nie ma poczucia winy.
… No i kocha żonę.
Dziwne… ta niewiasta i nas pociągała. Wyczuwała, że ją podziwiamy. Mieliśmy marne wiadomości o kobietach, ale przyznać się nie chcieliśmy. Czy istnieje coś poza podziwem, i głupim uśmiechem?
Tak, Pułkownik ma szczęście. Nie doskwiera mu sumienie, tylko tęsknota za żoneczką. Jakież to wygodne cierpienie. I chyba nie ma w tym winy Pułkownika. Bóg pokarał go młodą żoną więc w jego głowie już nic więcej się nie zmieści.
Zacząłem nasłuchiwać, bo wydawało mi się, że słyszę kroki zbliżające się do drzwi ubikacji. Ale odeszły gdzieś dalej. Pisuar ukryty we wnęce, tak samo był biały i obojętny, lecz służył żywym więc wydał mi się samotnym białym żaglem, któremu zgotowano wieczną pogodę ciszy. I okno obok niego. Dla trwożnych oczu, dla tych, którzy o własnych siłach staną przy pisuarze, by spojrzeć w korony drzew, w ostatnią wietrzną pogodę, która już nie upomni się o nich.
… Więc tak smakuje życie?
A wolność? O której wciąż się mówi i mówi? Czy to ten wietrzyk w koronach drzew? Bez którego żyć się nie da? Po co więc strażnikom wolności oręż do walki o nasze dusze; skąd ten fanatyzm i represje wobec myślących i głoszących odmienne idee? Represje – choćby w postaci napiętnowania pogardą, rzuconą tłumowi do zabawy, by znał wroga i wiedział – kto jest ich obrońcą, kto pochodnię niesie. Prawdziwy Polak – my – tu, gdzie „Solidarność”, oni – tam – gdzie stało ZOMO. Proste, i każdy wie o co chodzi. Bo z tłumem się nie dyskutuje, tłumowi wskazuje się wroga, i latarnie.
Westchnąłem. Poczułem, że mój pobyt w ubikacji jest nieprzyzwoity. Ale, z drugiej strony, nikt obcy tu nie zajrzy; to ubikacja tylko dla chorych, a w dodatku – męska. Na prawach kostnicy.
… Więc Pułkownika piekło ominie? To może Chudy… Ta zasuszona modliszka, czy z nim byłoby mi po drodze?
Bzdura! Do diabła, Chudy ma swoje piekło, i nic tu zmieniać nie trzeba. Widać, każdemu pisana własna samotność. I dość. Nie ma co się tego czepiać.
Tak… w ubikacji jest nawet miło… Obok białego pisuaru, patrząc na spacernik. Tu samotność pachnie leżącym przy oknie zwojem plastra, i szumem monotonnym wody z zepsutego zaworu w pisuarze.
Tak spływa wolność, prawda, zwitek idei jak rulon banknotów. Oto waluta dla każdego rewolucjonisty, i znaczone karty.
[ 70 ] Guzik
Miała ten sam żółty szlafroczek, a ostatni guzik był niezapięty. Zawsze zwracałem uwagę na porządek i powagę, cóż… zawsze musi być hab acht. Przez chwilę byłem zdziwiony, że nie umarła. I w końcu to mnie rozłościło. To obrzydliwe, tak wchodzić mi w drogę. Gdyby nie ten guzik, pewnie bym jej nie zauważył. Czy kobiety są zawsze takie wredne? A może nie wiedziała, guzik sam się odpiął, niechcący?
Postanowiłem, że nie będę patrzył. I zaraz poczułem się zmęczony, okropnie zmęczony. Myśl, że będę musiał się tak męczyć w udawaniu, była katorżnicza.
Ale i to było obrzydliwe, że przekleństwo, które mi się zrodziło w brzuchu, nie dotarło do ust. Niewątpliwie była kobietą. Przerażającą pustką w mej głowie.
I ten jej szlafroczek…