Maks (fragment powieści Dziwne przypadki pewnych Ktosiów)
- Kto?
- No ja. Ja, dostałam tę apaszkę.
- Pytam, kto ci mówił o tym prezencie - sprecyzował pytanie Maks.
- Majka, ta słodka gadatliwa dziewczyna.
- Chodzi ci o tę bezczelną gówniarę? - zapytał dla pewności.
- Maksiu, nie mów tak brzydko, ona jest bardzo miła.
- Jasne, jest niewychowana. Mówi do mnie po imieniu. To już szczyt arogancji.
- Jakiej arogancji! Jedz lepiej zupę i idź sprawdź co się dzieje z tym oknem. Dziewczęta mają jutro pierwsze zajęcia, muszą się porządnie wyspać a na zewnątrz robi się chłodno.
Po obiadokolacji udał się Maks do mieszkania piętro niżej. Duże, czteropokojowe mieszkanie z ogromną łazienką i dodatkowym drugim prysznicem, kuchnia i jadalnia - wyglądało pięknie. Był tu chyba po raz pierwszy. Od razu zaczął się zastanawiać, po co starej babci takie wielkie mieszkanie. No, ale przynajmniej studentki maja gdzie mieszkać a mama dorobi sobie do emerytury. Tylko, że on pewnie będzie musiał przez całą zimę przychodzić i naprawiać krany, okna, grzejniki i Bóg jeden wie co jeszcze!