Łzy Anioła
Wybiła na zegarze osiemnasta tak głośno, ze całe serce Marii zadrżało, jakby dusza miała wypaść z ciała. Wtedy właśnie w drzwiach mieszkania stanął Karol. Jaka była radość Marii gdy ujrzała mnie w jego ramionach. Słodko spałam jak aniołek. To porównanie okazało się jak najbardziej trafne. Owinięta w jakiś stary, czerwony koc tuliłam się do niebieskiej koszuli mojego ojca. Tak, Maria i Karol stali się moimi rodzicami. Zawsze żałowałam tego, że nie zrodziłam się z miłości ludzkiej jak wy, a raczej stałam się jej rozpadem. Nikt jednak nie może przewidzieć przyszłości ani skutków własnych czynów. Ludzkie uczucia to grunt niepewny, ludzie są niestali w swoich uczuciach, zmieniają się z dnia na dzień i w każdej godzinie swegożycia stają się kimś innym. Nauczyłam się jednak na ziemi, że nikt tutaj nie jest idealny, nikt. Nie ma czegoś takiego jak ideał i niemądry jest ten, który sobie taki tworzy. Gdyby każdy był taki sam, po ziemi chodziłyby same roboty, marionetki podporządkowane jakimś zwyczajom. Tak też jest, bo dążymy do jakiejś idealności, żyjemy tak jak każą nam inni, żyjemy tak, bo tak trzeba, bo takie są wymogi świata. Ja postanowiłam, że nie będę żyć tak jak inni ludzie mi każą, będę żyła tak jak nakazał mi Bóg, a zaczęłam od poznania własnych rodziców. Maria nie urodziła mnie, ale traktowała jak własne dziecko, jednak z czasem dopiero zauważyłam, że tylko zrodzone dziecko ma szansę na tą prawdziwą i autentyczną miłość. Gdy tylko Maria mnie ujrzała w ramionach ukochanego była naprawdę szczęśliwa i w przepływie radości podbiegła do Karola i niemalże wyrwała mnie z jego rąk. Uścisnęła mnie tak mocno, że całym ciałem poczułam jej euforię i przypływ pozytywnych uczuć, które otuliły mnie ciepłem. Wtedy to po raz pierwszy poczułam się dla kogoś ważna. Wielkie, lśniące oczy Marii zerknęły na Karola, który powiedział uśmiechając się jakby sztucznie:
- Przedstawiam ci kochanie Dorotę Marciniak, naszą córeczkę.
- Karolku, ale jak to...jak ci się udało zaadoptować dziecko..- Jąkała się z niedowierzaniem kobieta.
- Byłem na policji. Powiedziałem, że znalazłaś dziecko w lesie. - Karol podwinął rękawy i usiadłprzy stole. Opowiadał dalej:
- Policjant powiedział, że nikt nie zgłosił zaginięcia dziecka, że najprawdopodobniej zostało porzucone i skierował mnie do ośrodka adopcyjnego. Tam po długich procedurach i błaganiach pozwolili mi zatrzymać Dorotkę. Potem ustaliłem formalności i proszę, oto nasze pierwsze dziecko.
- Karolku jesteś wielki. Dziękuję. Zobaczysz, ona wniesie radość w nasze życie. Obiecuję.