Łzy Anioła
Nie do końca tak było. Najszczersza obietnica czasem w złym świecie i niespotykanych okolicznościach nie jest do zrealizowania. Dostałam w tym momencie swoje ziemskie imię i nazwisko. Nie podobało mi się na świecie również to, że każdy z was jest traktowany tak powierzchownie. Każdy z was jest jedynie zwykłym imieniem albo tylko nazwiskiem, bo tak postrzegają was inni. Dla ludzi się liczy tylko to co na zewnątrz, a nie potrafią dostrzec głębi i prawdziwych uczuć drugiego człowieka, tylko tam jest prawda. Oczy jej nie dostrzegą, dostrzeże jedynie serce, a je jak wiadomo nie każdy ma, dlatego nie potrafi zobaczyć tego, co ważne. Zupełnie jakby łzy były z papieru, a uczucia wiatrem. Ten ból, ból szarej codzienności każdy znosić musi sam w cierpieniu, bo rozumiemy go tylko na sobie.
Na ziemi nauczyłam się czym jest samotność. Wychowałam się w małym domku na wsi położonym w leśnym zakątku. Nie było tu sąsiadów, była tylko głucha cisza i spokój, była jedna piaszczysta droga prowadząca do innych domów we wsi Studnica. Droga ta często przed wiosną była cała zabłocona, ale zimą biała jak z najpiękniejszych baśni. Otaczały ją kasztany, które w maju były najokazalsze. Czasami czułam się odcięta od cywilizacji, rzadko widziałam innych ludzi. Zanim poszłam do szkoły miałam kontakt tylko z matką, ojcem i czasem przychodziła do nas babcia Eleonora. To ona nauczyła mnie modlitwy, to ona opowiadała mi o Bogu, a ja miałam zawsze jakieś dziwne wrażenie jakbym Go dobrze znała. Często z całąrodziną chodziliśmy do kościoła. Sama czasem nie rozumiałam tego, dlaczego tak bardzo lubięspędzać tam czas, a każda niedziela bez Mszy Świętej nie była dla mnie niedzielą. Czułam jakby ktoś tam czekał na mnie w tym małym kościółku, jakby ktoś chciałby mi coś przekazać. To takie dziwne uczucie czuć czyjeś słowa, ale nie słyszeć ich, nie wiedzieć skąd dochodzą ani w jakim celu. Na wszystko jednak odpowiedzią jest modlitwa. Nawet kiedy nie masz już żadnych przyjaciół to zawsze pozostaje ci ten jeden, Bóg. On wszystkie słowa wsparcia zawarł w Biblii i choć czasem nie jesteśmy w stanie usłyszeć Jego wołania to możemy mówić i miećświadomość, że On nas słyszy. On jako jedyny był zawsze przy mnie choć czasem nie czułam Jego obecności. Były chwile zwątpienia kiedy już myślałam, że On mnie opuścił, ale On był. Obserwował z nieba moje poczynania na ziemi. Do dziś dziękuję mu za każdą łzę, za każdy dzień w którym cierpiałam, a było ich wiele, za to, jak pięknie a zarazem okrutnie uczył mnieżyć. Najokrutniejsza nauka to życie. Nie ma gorszego wroga dla człowieka niż drugi człowiek. Niestety przekonałam się o tym zbyt późno. Te wczesne dzieciństwo spędziłam bez rówieśników, nie nauczono mnie jak żyć z ludźmi. Może to i lepiej gdyż od dzieciństwa pokazano mi czym jest samotność i stałam się na nią odporna, bo każdy ma w swoim życiu moment kiedy musi się z nią pogodzić. Niektórzy mówią, że człowiek nie może żyć bez drugiego człowieka, a ja myślę, że powinien by móc stać się dobrym, by przestać byćmarionetką w obcych rękach. Ludzie niszczą się nawzajem od wewnątrz. Czasem serce wydaje się być odporne na ludzką zawiść, ale ono krwawi za każdym ugodzonym słowem niosącym nienawiść. Tak trudno jest żyć, naprawdę. Rodzice oczywiście nie mówili mi, że jestem adoptowana, utrzymywali mnie w świadomości, że jestem ich prawdziwym dzieckiem. Nigdy nie miałam rodzeństwa, ale nie było mi z tym źle. Nie brakuje nam przecież nigdy tego, czego nie znamy. Dlatego też nigdy nie tęskniłam za miłością. Ja po prostu nie wiedziałam czym ona jest. Rodzice nigdy mi nie powiedzieli, że mnie kochają. Z czasem czułam, że jestem dla nich jedynie ciężarem, a może po prostu nie potrafili pokochać obcego dziecka znalezionego w lesie. Oboje byli zbyt pogrążeni w karierze zawodowej aby zająć się własnym życiem i rodziną. Mojego ojca całymi dniami nie było w domu, często miał też nocne dyżury w szpitalu. Moja matka też miała coraz więcej pracy i przesiadywała w redakcji. Z każdym dniem coraz bardziej zanikała między nimi ta silna więź prawdziwej i autentycznej miłości. Większość czasu spędzałam z babcią. Czasem miałam wrażenie, że ona też na mnie patrzy jak na obcą osobę. Nie zapomnę jej jednego, tego, że dała mi najwierniejszego przyjaciela, Boga. On raczej jużbył, czekał na mnie z otwartymi ramionami, to raczej ja się stałam Jego przyjaciółką. Pamiętajcie, On czeka na was cały czas, nigdy nie jest za późno by się nawrócić i przyjść do Niego. Niektórzy przecież przychodzą do Niego i odchodzą wiele razy, bo tacy są właśnie ludzie, bezwzględni egoiści.