Łzy Anioła cz. II
ć dobrym człowiekiem, świat z pewnością byłby inny. Niestety, tam można się zetknąć jedynie z niesprawiedliwością i zawiścią, a to nie jest nauka, może dla tych, którzy do końca chcą pozostać źli. Po godzinie coś zakłóciło moje samodoskonalenie się. Usłyszałam głośne wrzaski dobiegające z kuchni. To był znak, że moi rodzice wrócili. Codzienne awantury w moim domu były coraz częstsze, a ja nawet nie wiedziałam z jakiego powodu. Nie interesowało mnie to. Myślałam, że rodzice są dorośli i wiedzą co robią, ale myliłam się. Nawet człowiek dorosły z wieloletnim doświadczeniem nie wiedzą co czynią. Zazwyczaj zawsze kiedy słyszałam kłótnie, włączałam głośno muzykę i żyłam dalej swoimi sprawami. To był błąd, bo nie można przymykać oczu kiedy obok dzieje się źle. Nie można przechodzić obojętnie obok człowieka, który cierpi. Niestety wy tak robicie, bo tak właśnie przejawia się egoizm. Ja jestem szczęśliwy, reszta mnie nie obchodzi- zawsze myślicie sobie w duchu. To jest złudne szczęście, szczęśliwym można być tylko pomagając innym, nie można się przecież cieszyć szczęściem w samotności. Nie wytrzymałam tego, serce podpowiadało mi żeby coś z tym zrobić. Poszłam zdenerwowana do kuchni energicznym krokiem i nagle ze wściekłością stanęłam przed rodzicami. Krzyknęłam głośno w przepływie emocji:- Przestańcie się kłócić! Próbuję się uczyć!- Po tych słowach wielki hałas odmiennych zdań przerodził się w błogą ciszę. Oboje patrzyli na mnie wielkimi oczyma jak na kosmitkę i długo mi się przyglądali jakby wiedzieli, ze coś jeszcze powiem, a ja..sama nie wierzyłam w swoją siłę. Po raz pierwszy tak głośno krzyknęłam i to na rodziców, to pewnie to ich tak zaskoczyło. Zobaczyłam ich speszone miny i ogromne, wilcze oczy. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Łzy znów niechciane napływały mi do oczu, a ja dodałam tylko cicho półszeptem:- Proszę.. - uciekłam do pokoju biegiem jakby gonił mnie groźny pies.To było konieczne. Rodzinę trzeba ratować jakakolwiek by ona nie była. Przecież ona jest ważna, bo kiedy przyjaciele odchodzą, ona pozostaje zawsze by dawać wsparcie, albo po prostu żeby być. Każde działanie jednak zawsze może przynieść ból i rozpacz. Znów wylądowałam zapłakana na moim łóżku tuląc do siebie mocno poduszkę. Kiedy nie ma kogo przytulić, trzeba coś. To również przynosi ulgę, mniejszą, ale przynosi. Popatrzyłam chwilę na bałagan wokół moich ścian utworzony z książek i zeszytów. Dopiero uświadomiłam sobie jak bardzo zaangażowałam się w naukę nie dostrzegając innych ważnych wartości. Babcia zawsze mi mówiła, że tylko nauką można do czegoś w życiu dojść. Zastanawiałam się do czego ja więc doszłam. Poświęcając swój cały czas nauce straciłam wszystko co ważne w życiu, nigdy nie poznałam smaku miłości, nie spędzałam czasu z rodziną, a to przecież jest najważniejsze. W ten sposób przegrałam życie. Poświęcając się rzeczom ziemskim, przemijającym. Nie żyjecie tylko dla siebie, ale również dla innych i pamiętajcie o tym. Ludzi jest miliardy, a świat tylko jeden. Nie próbujecie go zagarnąć dla siebie, ale nauczcie się nim dzielić. W swoim sercu zróbcie także miejsce dla innych, nie zamykajcie go od razu na cztery spusty, bo pustka będzie odbijać się echem samotności i cierpienia. Gabriel stał się moim przyjacielem, wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Ludzie na których możemy polegać są jak anioły z nieba przylatujące by nam służyć na każde nasze wezwanie. Różnica jest w tym, że anioły robią to na polecenie Pana, a człowiek robi to z sympatii do drugiego człowieka. Tacy ludzie robią złudne wrażenie, że warto żyć, bo niektórzy zakładają fałszywą maskę dobra, ale serce goreje nienawiścią. Na szczęście Gabriel się taki nie okazał. Nie rozmawialiśmy zbyt często, bo Marcin wtedy był oburzony, wściekły. Myślałam, że nigdy nie zrozumiem jego zachowania. Jego skomplikowana o