Łzy Anioła cz. II
obowość irytowała mnie. Czasem jednak na świecie są rzeczy o których nam się nigdy nie śniło, o których nie śmieliśmy nigdy marzyć. Moje nudne życie z dnia na dzień stawało się coraz bardziej niezwykłe choć pełne okropnych przygód, które nie były do pojęcia dla zwykłych ludzi. Świat jest ograniczony, ale umysł ludzki nie zna granic. Przeżyłam wielką adrenalinę i strach dygotający moim miękkim sercem. Myślałam, że wakacje spędzę w miłej atmosferze, że uda mi się pozbierać w całość moją rodzinę, bo powinniśmy być jednym. Niestety ojciec wyjechał gdzieś niby służbowo, nie zdradził szczegółów, a moja mama była pochłonięta pracą. Do dziś sobie nie wybaczę, że nawet nie widziałam co się między nimi dzieje. Wy, ludzie, szukacie czasami problemów gdzieś daleko, w odległej przyszłości, a nie potraficie dostrzec ich tuż obok. Podobnie jest ze szczęściem, szukacie go daleko gdzieś na nieosiągalnym szczycie, a ono potrafi być tak blisko i po prostu czekać aż do niego dojrzejecie. Moja babcia zaczęła mieć jakieś kłopoty ze zdrowiem więc często ją odwiedzałam i niczym czerwony kapturek przychodziłam do niej z lekarstwami. Mogłam chociaż na dwa miesiące oderwać się od tej pogrążającej w rozpaczy szkoły, próbowałam zapomnieć o problemach, ale to nie jest proste jakby mogło się wydawać. Niepokoiła mnie jedna rzecz. Co noc około północy dostawałam dziwne SMS-y z pogróżkami. Ktoś mi pisał, że mnie zabije, że nie mam prawa żyć i co ja robię na tym świecie. Bałam się, tak bardzo się bałam. Całymi dniami przesiadywałam w swoim pokoju. Nie wiedziałam czy to żart, pomyłka, a może prawda. Wiem, że ludzie dla jednej minuty rozrywki potrafią zniszczyć komuś całe życie. To oni sieją niesprawiedliwość. Rozum mój był pełen czarnych myśli, a oczy mokrych, gorzkich łez. Pewnego dnia zaniepokojona odwiedziła mnie Dagmara. Nie odzywałam się do niej długo, na nic nie miałam po prostu ochoty, moje serce wciąż drżało jak oszalałe wprowadzone w ruch młotkiem głupoty ludzkiej. Nigdy nie otwierałam nikomu drzwi, bałam się ludzi, oni tak strasznie ranią. Kiedy do mojego pokoju weszła Dagmara, poczułam taki mały przepływ spokoju na duszy. Jej oczy jednak były trochę zdenerwowane:- Dorota, co się z tobą dzieje? Dzwonię do ciebie, ty nie odbierasz. Zero kontaktu.- W pośpiechu usiadła na krześle obrotowym, które od lat stało przy moim komputerze. Ja natomiast siedziałam skulona na łóżku owinięta w różowy, włochaty koc, który jeszcze w dzieciństwie podarowała mi babcia. Wierzyłam nadal w jego magiczną moc odganiania smutków. Wydostałam się tylko z niego pośpiesznie niczym motyl z kokona, zrzuciłam go na podłogę, odgarnęłam włosy do tyłu gdyż często przysłaniały mi oczy i zdecydowanym ruchem podeszłam do biurka. Chwyciłam leżący na nim mój telefon komórkowy i podałam go Dagmarze. Usiadłam znów na łóżku zarzucając na siebie swój koc.- Czytaj wiadomości. - rzuciłam słowa w stronę zdezorientowanej dziewczyny.- Kto ci grozi? - Zapytała mnie po długim buszowaniu w moim telefonie.- Nie wiem, chyba bym się tak nie martwiła gdybym wiedziała.- Oj nie martw się. Jestem pewna, że ktoś robi sobie żarty. - Pocieszała mnie Dagmara. Na próżno.Wizyta przyjaciółki jednak trochę mnie odstresowała, pomyślałam sobie, że może rzeczywiście ktoś chce się zabawić moim kosztem, ale za chwilę znów przyszła ta czarna myśl o najgorszym. Dobrze, że miałam Dagmarę. Ona mi była zawsze aniołem prowadzącym po drogach okrutnego życia. Każdy z nas musi mieć przewodnika na tym świecie, człowiek sam potrafi się naprawdę zagubić. Zaskakujące było to, że Dagmara powiedziała o wszystkim Gabrielowi. Może myślała, że on mi będzie potrafił lepiej pomóc, może, że mi na nim zależy, nie wiem. Zszokowała mnie na pewno jego wizyta w moim małym domku na skraju lasu. Nigdy nie byłam tak zaskoczona. To była jedna z wielu chwil w moim życiu, kt&oa