Każda radość, którą niesiemy innym zawsze do nas powróci. - Zenta Maurina Raudive

Autor: dafneh
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Zanim nastał dzień, odmęty nocy snuły się wąskimi uliczkami cuchnącymi brudem i przeklętą biedotą. Zataczały kręgi nad każdym kocim łbem i pod każdym psim ozorem. Wlekły się powoli i ospale pośród orzyganych śmietników, mijały mroczne zakamarki, w których zaległy cień straszył nieprzeniknioną ciemnością nawet je. Owijał wokół wstęg swej nieprzeniknionej postaci ludzkie istnienia wątłe i niepozorne, niczym śnieg pierwszoroczny, drobne gwiezdne płatki tańczące w nieobecnym wietrze, które zaraz po kontakcie z jakimkolwiek materiałem, nikną i nigdy już te same nie powracają. Zanim nastał dzień, chłód bezsłonecznej pory kurczył dłonie zmarznięte do ostatniej kapilary, obezwładniał oddech wytrwale, acz beznadziejnie wydobywający się spomiędzy warg tego, który stał tuż za rogiem. Nucił chłód ów lacrimoso ogarniając każdą nutą z osobna to, co dostrzegł na swej krętej drodze pośród ostatnich zakamarków ulicznych burdeli – tam, gdzie nikt już nie zagląda, tylko istoty z piekła rodem, w których oczach zgasła iskierka życia i widzą tylko mrok, i mrokiem tylko żyją, w mroku śpią, mrokiem oddychają. W mroku marzą o jasności… Zanim nastał dzień nie było kwiatu, który uniósłby swe lico ku słońcu wyglądającemu niepewnie zza ciężkiej ołowiem chmury. Płatki jego nie iskrzyły blaskiem nocnej rosy, pręciki nie prószyły w powiewach wiatru pyłkiem w cztery strony świata, nektar nie wabił słodką uciechą mikrych współistnień, zapach nie nęcił błogością, subtelnością, tudzież nieokiełznanym przepychem. Nie było kwiatu, ni drzewa, którego konary głęboko pośród zgorzkniałej ziemi wwiercały się mocą natury potęgi, łaknąc wody bezmiaru, bądź choć kropelki; którego liście szeptały tajemnice tych, którzy byli, tych, co są i tych, którzy nie stąpali jeszcze po owej zgorzkniałej wiecznością ziemi. Słodkie tajemnice. Cierpkie tajemnice. Tajemnice nadziei, samotności, jej słabości i potęgi. Potęgi miłości. Mocy nienawiści. Wszechpotęgi nienawiści zrodzonej z miłości… Zanim nastał dzień… Za śmietnikiem, tym zarzyganym od strony wschodniej, gdzie dawniej promienie słońca przebijały się przez nieczułe mury ludzkiej świadomości, stał On. W szarym płaszczu, dziurawym, niełatanym, zmechaconym, z barw dziennych, widzialnych obdarty. Boso stojący w kałuży zapomnienia nieistotnej przyziemności. Jednoręki. Jednooki. Wszechwidzący. Twarz spowita w odmętach dymu palonej zazdrości. I błysk. To nóż. Krótki kozik. Wydobył go spod płaszcza przy lewej dłoni. Rzucił przed siebie, choć trochę na ukos. Świst gęstego powietrza nocy, gdy srebrne ostrze przecięło je niczym jedwabną zasłonę prawdy i radości. I pisk. Jęk ledwo słyszalny. I ruch, ledwo dostrzegalny. To pies jednonogi. Jednooki. W paszczy jego szeroko otwartej błysk srebrnego ostrza. I śmierć. I szczęście w psich oczach. Westchnienie. Szelest ciężkiej tkaniny. To płaszcz bezbarwny porusza zastygłym powietrzem w zarzyganej ulicy. Suche chrupnięcie, ostrze zbrukane krwią niewinności skrywa się w połach płaszcza. I ciemność na ulicy. I bezruch. Cisza. Nic nie było. *** - Jak długo Pan tu jest? - Gdzie? - Tu, pośród nas. - Niespełna rok. - A wcześniej? - Niespełna dwa lata. - Co niespełna dwa lata? - Byłem tu wcześniej. - A między tymi pobytami? Gdzie Pan był między tym rokiem, a dwoma wcześniejszymi? - Tam. - To znaczy? - Pośród nich. - Jakich nich? Kim są oni? - Żywi. - Żywi?! Pan sobie żarty stroi! Żywi to my jesteśmy! Wszyscy jesteśmy żywi! - … - Pan nie odpowie? - Na jakie pytanie mam odpowiedzieć? - Na żadne pytanie! Na wyzwanie! - Wyzwanie? - Tak! Na potyczkę słowną. Na znaczenie słowa żywy. - Pan jest żywy. To wszystko. - A Pan? - Ja istnieję. *** Minął zakręt mroku ulicy skąpanej w cuchnącej poświacie zapomnianej radości – uratowanej szczęśliwości. Wynurzył się spomiędzy wysokich, pionowych murów zimnej architektury szorstkich wyobrażeń ludzkiej wszechpotęgi. Splunął. Co znaczy wszechpotęga ludzkich istnień, które nie wiedzą o istnieniu choćby

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
dafneh
Użytkownik - dafneh

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-12-05 21:34:05